Beta: Tayla :*
Hatake przyglądał się dyskretnie siedzącemu obok
mężczyźnie, którego gładkie oblicze nie wyrażało żadnych emocji. Inni ludzie z
pewnością byliby zdenerwowani czekającym ich spotkaniem. Ten jednak, zachowywał
się tak, jakby miało to być jakieś nic nieznaczące wydarzenie. Musiał przyznać,
że mimowolnie poczuł respekt, do młodszego od siebie o pięć lat, Uchihy. Aż
trudno uwierzyć, że w tym wieku zaszedł tak daleko, a dzisiejszego dnia miał
możliwość dotarcia na sam szczyt. O ile oczywiście, zostanie zaakceptowany jako
nowy prezes Namikaze Group. Kakashi, znając jednak panicza Naruto, nie miał
wątpliwości, że tak się stanie.
Myśli bezwiednie powędrowały mu w stronę obecnego
pracodawcy. Chłopak dziesięć lat od niego młodszy, był dla niego niczym syn.
Poznał go rozpoczynając pracę dla jego ojca, tuż po skończeniu studiów. W
pierwszej chwili został oczarowany przez mniejszą wersję swojego nowego szefa.
Naruto był żywym srebrem, którego pogoda ducha podbijała serca. Jego charakter
nie uległ zmianie, nawet w obliczu tragedii, która go spotkała. Kakashi zdawał
sobie sprawę z tego, że nie jeden w jego sytuacji by się załamał, jednak on nie
stracił nic z radosnego usposobienia.
Prawdę powiedziawszy, wypadek sprzed sześciu miesięcy,
w którym zginęli rodzice Namikaze, a on został ranny, potraktował jako coś
oczywistego w życiu. Hatake do tej pory pamiętał słowa wypowiedziane tydzień po
pogrzebie. Chyba nigdy ich nie zapomni. W tamtym momencie zrozumiał, że mimo
swojego młodego wieku, Naruto posiada wyjątkową mądrość. Stało się to w chwili,
gdy bojąc się o stan psychiczny panicza, namawiał go do zatrudnienia kogoś, kto
będzie dla niego towarzyszem i powiernikiem. Namikaze powiedział wtedy, że
owszem zastanowi się nad tą propozycją, aczkolwiek nie, bo potrzebuje, ale dla
spokoju ducha przyjaciół, którzy się o niego martwią. On sam był pewien, że
miliony ludzi przed nim, spotkał gorszy los i to im należy współczuć. Nie winił
nikogo, nie uskarżał się na przeznaczenie, które odebrało mu zdrowie i rodzinę.
Wręcz przeciwnie, chciał celebrować wszystkie dobre chwile, które przeżył ze
swoimi bliskimi, dziękując za to, że mógł ich mieć tak długo przy sobie.
Niedługo później, u boku Naruto, pojawił się Iruka.
Mężczyzna, oficjalnie zatrudniony jako asystent chłopaka, zburzył uporządkowany
świat adwokata rodziny Namikaze. Hatake nigdy nie zapomni chwili, w której
pierwszy raz go zobaczył.
Od wczesnych lat młodzieńczych wiedział, że jest
gejem, ale nigdy tak naprawdę nie był zakochany. Do chwili, gdy poznał Umino.
To była miłość od pierwszego wejrzenia, przynajmniej z jego strony. Zdawał
sobie sprawę z tego, że mężczyzna nie jest nim zainteresowany, co napawało go
rozpaczą. Nawet teraz, siedząc na tylnim siedzeniu limuzyny, jadąc w kierunku
rezydencji ich pracodawcy, nie mógł opanować zdenerwowania, wiedząc, że
niedługo będzie mu dane ponownie ujrzeć Umino.
Nie zdając sobie sprawy z tego co robi, poluźnił
krawat. Dopiero potępiające spojrzenie towarzysza uświadomiło mu, że to co robi
jest nie na miejscu. Niezwłocznie zacisnął węzeł pod szyją i bez słowa odwrócił
twarz w stronę okna, skupiając się na mijanych krajobrazach.
Sasuke mimo umiejętności ukrywania swoich emocji, nie
mógł powstrzymać wyrazu niesmaku, gdy spostrzegł niestosowne zachowanie
Kakashiego. To potwierdzało jego teorię wyższości biznesmenów nad adwokatami.
On nigdy nie zachowałby się tak swobodnie, aby poluźnić krawat w obecności
współpracownika. Prawdą było też, że nie przepadał za siedzącym obok mężczyzną.
Zresztą nie było obecnie w jego życiu miejsca na przyjaźnie. Mimowolnie przed
oczyma stanął mu obraz starszego brata, przez co zacisnął pięści. Zemsta. Musi
pamiętać, że to ona jest siłą napędową wszystkich tych działań. To ona uczyniła
go twardym i doprowadziła do miejsca, w którym obecnie się znajduje. Dzisiejszy
dzień miał go przybliżyć do upragnionego celu, co bezwiednie przywoływało
niechciane wspomnienia.
Opanować emocje - tylko to się liczyło. Nie mógł
pozwolić, aby zaprzepaścić taką szansę. Już niedługo będzie mógł dać nauczkę
swemu ojcu. Właśnie dlatego musiał stanąć na czele Namikaze Group, jedynej
korporacji, której potęga mogła zniszczyć firmę jego rodziny. Długo na to
czekał. Od dwunastu lat żył tylko tym, a teraz marzenia były na wyciągnięcie
ręki. Jedyne co musiał zrobić, to przekonać jakiegoś paniczyka, że jest
odpowiednim kandydatem na to stanowisko.
Nie martwił się, że mu się nie powiedzie. Niemal
wszyscy udziałowcy wybrali go jednomyślnie, brakowało tylko podpisu potomka
rodu Namikaze, który miał w swoim ręku pakiet kontrolny akcji. Z jakiegoś
jednak powodu, chłopak nie stawił się na zebraniu rady nadzorczej, przez co
Uchiha, osobiście musiał zabiegać o to, aby uzyskać od niego pełnomocnictwo i
poparcie. Trochę go to zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, że korporacja po
śmierci poprzedniego prezesa, od pół roku nie wyznaczyła żadnego następcy. Do
tej pory, wszystkie powinności zarządcy firmą, spełniał siedzący obok prawnik,
jako reprezentant rodziny założycieli. Prawda jednak była taka, że po prostu
nie mogli znaleźć odpowiedniego kandydata. I w tym momencie wkraczał on.
Nadszedł czas na realizację własnych celów, których nie zamierzał stracić. Obiecał
sobie, że nie okaże pogardy w stosunku do syna nieżyjącego prezesa, który
zdecydował się nie przyjmować stanowiska ojca, a powierzyć go obcej osobie. Sam
nie potrafił tego zrozumieć, bo on nigdy by tak nie postąpił. Wręcz nienawidził
ludzi, prowadzących życie próżniaków, żerujących na rodzinnej fortunie. Nie
wątpił, że tak właśnie jest w przypadku tego całego Naruto, który, z tego co
słyszał, ukończył już studia. Więc według Sasuke był na tyle dorosły, aby
przejąć swoją firmę. Tak się jednak nie stało. Utwierdziło go to w przekonaniu,
że ma do czynienia z kolejnym głupim młodym człowiekiem, którego jedynym celem
życiowym jest dobra zabawa. Fakt, że nigdy nie słyszał nic na ten temat, wcale
nie zmienił jego opinii. Przecież on się nigdy nie mylił.
W życiu popełnił tylko jeden błąd, który kosztował go
wszystko, co było dla niego ważne. Stało się to w ostatniej klasie liceum.
Uczęszczał wtedy do elitarnej szkoły z internatem. Na kilka dni przed końcem
roku szkolnego, został przyłapany przez jednego z nauczycieli z innym
chłopakiem w sytuacji bardzo intymnej. Informacja ta niezwykle szybko dotarła
do jego rodziny. Za sprawą życzliwych ludzi, ojciec Sasuke dowiedział się, że
jest gejem, co było tylko w połowie prawdą, ponieważ był biseksualny. Ale o
tym, Fugaku, już wiedzieć nie musiał.
Gdy powrócił do swojego domu po zakończeniu ogólniaka,
czekały już na niego dwie walizki, zawierające osobiste rzeczy oraz dokument
stwierdzający wykluczenie z rejestrów rodziny Uchiha. Tak po prostu, jakby był
nikim. Oczywiście nie obeszło się bez awantury, podczas której jego „ukochany”
starszy brat nie wsparł go w żaden sposób, co najbardziej go zabolało. Przed
odejściem z domu przyrzekł ojcu, że zniszczy jedyną rzecz, na której tak
naprawdę zależy Fugaku, jego firmę. Teraz, po tych długich dwunastu latach, był
bliski spełnienia swojej groźby.
Przez cały ten czas ciężko pracował, aby zrealizować
swój cel. Skończył studia, pracując w międzyczasie na dwa, a nawet trzy etaty,
jednocześnie będąc najlepszym absolwentem na roku. Zaraz po obronie dyplomu,
rozpoczął pracę w korporacji Namikaze. Błyskawicznie piął się po szczeblach
kariery. Podziwiany przez współpracowników, doceniany przez przełożonych,
dotarł do momentu, w którym mógł stanąć na czele firmy, co byłoby milowym
krokiem w dokonaniu zaplanowanej zemsty. Już od dawna miał opracowany plan
przejęcia firmy ojca, a teraz w końcu będzie miał możliwość zrealizowania go i
uwolnienia się od dławiącej nienawiści.
Kilkanaście minut później czarna limuzyna zatrzymała
się przed wejściem do olbrzymiej posiadłości, wyglądem przypominającej
średniowieczny zamek. Mury z dużego szarego kamienia, dwie wieżyczki po obu
stronach budowli i pnący się po ścianach bluszcz, był dopełnieniem tego
wizerunku. Drzwi otworzył im ubrany w czarną liberię lokaj, którego tatuaż na
czole, zdecydowanie nie były standardem, wśród ludzi pracujących w jego
zawodzie.
– Zapraszam, panicz oczekuje panów w bibliotece –
odezwał się matowym głosem, wpuszczając ich do środka.
– Jak się dziś czuje? – spytał Kakashi, podążając w ślad
za służącym.
– Panicz, jak zwykle, jest w wyśmienitym humorze –
oznajmił spokojnie mężczyzna.
Krótka wymiana zdań pomiędzy tą dwójką, nie uszła
uwadze trzeciemu z mężczyzn, który skrzywił się cynicznie. To, co usłyszał
potwierdziło przekonanie, że będzie miał do czynienia z lekkoduchem. Któż inny
byłby w dobrym nastroju w sytuacji, gdy całkiem niedawno został sierotą?
Lokaj wprowadził ich do przestronnego gabinetu,
pełniącego również funkcję biblioteki. Sasuke od razu zwrócił uwagę na
siedzącego przy biurku mężczyznę. Tylko lata praktyki w ukrywaniu własnych
emocji sprawiły, że nie drgnął mu żaden mięsień twarzy. On sam jednak czuł,
jakby trafił w niego grom z jasnego nieba.
Przed sobą ujrzał ideał. Naruto był po prostu
najseksowniejszą osobą jaką kiedykolwiek widział, wliczając w to kobiety.
Jedyną skazą na jego urodzie były delikatne blizny na obu policzkach, przypominające
nieco lisie wąsy. Blond włosy i niesamowicie błękitne tęczówki sprawiały, że
mimowolnie zapragnął, aby te oczy spojrzały wprost w jego własne, co jednak się
nie stało. Zamiast tego chłopak spoglądał na drzwi, jakby oczekiwał kogoś
jeszcze.
– Panowie Hatake i Uchiha – oznajmił lokaj, wprowadzając
gości do pomieszczenia.
– Dziękuję, Gaara. – Służący ukłonił się lekko, po czym
wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
– Proszę usiąść – usłyszał Sasuke. Niechętnie przeniósł
wzrok na stojącego za Naruto bruneta, wskazującego im ruchem ręki dwa skórzane
fotele, znajdujące się przy dębowym biurku.
– Zaniedbujesz mnie ostatnio, Kakashi – przemówił
dźwięcznym głosem Namikaze, gdy zajęli swoje miejsca.
– Wybacz, Naruto. Obiecuję, że gdy stanowisko prezesa
zostanie już objęte, będę miał więcej czasu by cię odwiedzać.
– Trzymam cię za słowo. Razem z Iruką będziemy
niecierpliwie czekać – powiedział – A teraz może przedstawisz mi swojego
towarzysza?
– Jestem Sasuke Uchiha, miło mi poznać, panie Namikaze.
– Podszedł bliżej, jednocześnie wyciągając rękę w stronę rozmówcy.
– Mi również. Tak jak się pan domyśla jestem Naruto
Namikaze – przedstawił się z uśmiechem. Jednak gest powitania został
zignorowany, a wzrok chłopaka spoczywał gdzieś w okolicy klatki piersiowej
czarnowłosego.
– Naruto, dłoń – chrząknął Iruka.
– Proszę wybaczyć – zreflektował się natychmiast,
wyciągając rękę przed siebie.
Dopiero w tym momencie Sasuke zrozumiał, że popełnił
faux pas, gdyż blondyn był niewidomy. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł
się zmieszany. Co więcej, Naruto siedział na czymś, co niewątpliwie było
wózkiem inwalidzkim. Zauważył to jednak zbyt późno.
– Miałem o wiele więcej szczęścia niż moi rodzice ale i
dla mnie, ten wypadek, nie skończył się najlepiej – odezwał się blondyn, jakby
czytając w jego myślach.
– Proszę mi wybaczyć, nie miałem pojęcia – otrząsnął się
szybko ze zdumienia, znów przyjmując obojętną pozę.
– Nic nie szkodzi. Fakt, że ja też byłem w samochodzie
został utajniony przed prasą. Nie chciałem rozgłosu, a w firmie tylko Kakashi
wie o sytuacji - jako mój prawnik. Na szczęście nie jest tak źle, jak sądzono
na początku i właściwie mógłbym już się poruszać o kulach. Niestety, stojący
obok mnie pan Umino dość skutecznie mi w tym przeszkadza – westchnął teatralnie
blondyn.
– To dla dobra panicza – wytknął bez skrępowania szatyn.
– Tak, wiem. Powtarzasz mi to do znudzenia. Ale i tak,
jak nie ma w pobliżu tego Cerbera, wymykam się na przechadzki po ogrodzie –
mruknął konspiracyjnie do siedzących naprzeciw niego mężczyzn.
– Naruto, jak możesz – odchrząknął nerwowo Hatake,
patrząc niepewnie na Irukę.
– Ależ to prawda! On po prostu lubi trzymać mnie na
krótkiej smyczy!
– Pan Umino z pewnością dba o to, abyś się nie
nadwyrężał zbytnio, prawda?
– Ależ oczywiście, panie Hatake – zapewnił Umino.
– Od początku podejrzewałem, że wasza dwójka zmówiła się
przeciwko mnie – burknął Namikaze. – Tak więc, może skończymy omawiać moją
żałosną sytuację i przejdziemy do spraw, które was tu sprowadzają?
– Tak oczywiście, rozumiem, że zapoznałeś się z
życiorysem pana Uchihy, który przesłałem ci kilka dni temu? – spytał dla
pewności adwokat.
– Tak i podjąłem decyzję, że pan Uchiha uzyska moje
poparcie, dlatego to spotkanie to czysta formalność. Dokumenty dotyczące
podjęcia uchwały o mianowaniu nowego prezesa są już przeze mnie podpisane, wraz
ze wszystkimi niezbędnymi pełnomocnictwami – stwierdził wprost. – Chciałem
jednak osobiście poznać pana Uchihę, dlatego poprosiłem o spotkanie. Mam
nadzieje, że nie ma mi pan tego za złe?
– Oczywiście, że nie. To zrozumiałe, że chce pan poznać
człowieka, który będzie zarządzał korporacją należącą do pańskiej rodziny –
odpowiedział zgodnie z prawdą Sasuke. Ciesząc się w duchu, że tak łatwo
osiągnął swój cel.
Pół godziny później szatyn obserwował zza firanki
odjeżdżającą limuzynę. Dopiero gdy samochód zniknął za bramą posiadłości,
zwrócił wzrok na swojego pracodawcę.
– Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł?
– Umino, miej więcej wiary w ludzi – skrzywił się
blondyn. – Twoja w tym głowa, aby nasz nowy prezes zbytnio nie namieszał.
– Nie przeszkadza ci, że ktoś chce użyć twojej firmy w
swojej osobistej vendettcie? – nie potrafił zrozumieć Umino.
– Korporacja go potrzebuje – wzruszył niedbale
ramionami. – Poza tym, nie zamierzam dopuścić do tego, aby przejął firmę
swojego ojca.
– Mogłem znaleźć kogoś lepszego – zauważył asystent.
– Czyli kogoś z zewnątrz? Nie bądź śmieszny! Uchiha od
lat pracował dla Namikaze Group i był niezwykle doceniany, Dlatego jest
najlepszym kandydatem – wyjaśnił łagodniej. – Jeżeli mam oddać ją komuś pod
opiekę, to tylko temu człowiekowi – zakończył stanowczo.
– Zobaczysz, będziesz jeszcze tego żałował – stwierdził
wprost przyjaciel.
– Nie sądzę – zaprzeczył z całym przekonaniem. – Iruka
za długo pracowałeś w wywiadzie. Musisz czasem zaufać innym.
– Ty za to ufasz im aż nazbyt.
– Jeżeli byłaby to prawda, nie zatrudniałbym byłego
szpiega na swojego asystenta, nie uważasz? – rzucił jakby od niechcenia.
– Tu mnie masz – westchnął mężczyzna.
– Informacja to potęga, mój drogi. To, że nie mogę sam
zająć się własną firmą, nie oznacza, że nie chcę mieć nad nią kontroli. Dlatego,
to ty, będziesz moimi oczyma i uszami w firmie.
– Nie uważasz, że szpiegowanie prezesa swojej firmy jest
dość nietypowe? – spytał z przekąsem Iruka.
– I kto to mówi? To ty przedstawiłeś mi szczegółowy
raport na temat ukrytych celów Uchihy i jego przeszłości – parsknął urażony
blondyn.
– Na twoje zlecenie! – bronił się.
– Skąd miałem wiedzieć, że wygrzebiesz taką bombę!?
Szczerze mówiąc, spodziewałem się raczej, że może mieć jakiś romans biurowy, a
nie, że sensem jego życia jest zemsta! I to na własnym ojcu?!
– Dlatego nie rozumiem czemu podpisałeś te
pełnomocnictwa! Powinieneś przedstawić zarządowi prawdziwe cele tego człowieka
i znaleźć kogoś innego na to stanowisko.
– Uznaj to za moje dziwactwo, ale ja po prostu chcę
odwieść Sasuke od kroczenia ścieżką nienawiści. – Mimo że jego oczy były
niewidome, można było dostrzec w nich głęboki smutek.
– Od kiedy on jest dla ciebie Sasuke? – spytał z
przekąsem brunet. – A więc o to w tym chodzi – zauważył domyślnie Iruka.
– To nie tak – bronił się bez przekonania.
– Czy dobrze wnioskuje, że widziałeś go już wcześniej?
– Kilka razy. Ale on nigdy nawet na mnie nie spojrzał –
speszył się. – Poza tym ojciec miał w stosunku do niego wysokie oczekiwania i
często o nim opowiadał.
– Naruto, oddałeś mu swoją firmę, bo się w nim
podkochujesz?! – niedowierzanie w głosie asystenta, było aż nadto wyczuwalne.
– I co z tego?! – krzyknął zdenerwowany blondyn. –
Spójrz na mnie! Siedzę na wózku i prawdopodobnie minie jeszcze wiele miesięcy
zanim stanę całkowicie na nogi, do tego mam blizny na twarzy i jestem ślepy!
Myślisz, że ktoś taki jak Uchiha zwróci na mnie uwagę? Przecież on nawet mnie
nie zauważał w czasach, kiedy byłem całkowicie zdrowy i sprawny! Wiesz ile razy
wpadałem do biura ojca, tylko dlatego, aby przez chwilę go zobaczyć?! A on
nigdy mnie nie dostrzegł! Mijał mnie na korytarzach jakbym był powietrzem –
wyznał z rezygnacją w głosie.
– Naruto, nie tędy droga. – Iruka podszedł do swojego
pracodawcy i położył mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia. – On ci za to nie
podziękuje, wręcz przeciwnie. Jeżeli Uchiha dowie się do czego zmierzasz,
znienawidzi cię. Jesteś pewien, że tego chcesz? – starał się dotrzeć do
chłopaka.
– Zaryzykuję – oznajmił z pewnością w głosie. Pewny ton
głosu Uzumakiego był dla Iruki sygnałem, że nie przemówi mu do rozsądku.
Iruka pragnął szczerze, aby jego słowa nie okazały się
prorocze. Dla dobra swojego pracodawcy, którego polubił, chciał, aby wszystko potoczyło
się po myśli mężczyzny. Sam jednak nie był przekonany co do reakcji Uchihy na
wtrącanie się w jego osobiste sprawy. Pozostało mu jedynie liczyć na to, że Sasuke
nigdy się nie dowie, że padł ofiarą manipulacji. Płynącej z dobrych chęci, ale
wciąż manipulacji.
No Lena szalejesz kobieto! xD Nastęępne świetnie zapowiadające się opowiadanie! Jejku, jejku... Niewidomy Naruto? Matko tego chyba jeszcze nie czytałam xD Ale chetnie poczytam! Sasuke jak zwykle pewny siebie i zaślepiony zemstą. Podoba mi się ten motyw, właśnie, że na ojcu tejże zemsty szuka. xDD Jestem baaaaardzo ciekawa kolejnych części, więc pisz ładnie kobieto, bo smaczka narobiłaś to teraz nas karm xD.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne części! Buziole, Weny i czasu!!!!
Witaj,
OdpowiedzUsuńniedawno tutaj trafiłam, opowiadania bardzo mi się podobają, masz wspaniały styl pisania, ciekawe są same historie... ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie, Naruto jednak wie, że Sasuke chce za pomocą tej firmy pogrążyć firmę własnego ojca.... Iruka pracował w wywiadzie, ciekawe, ciekawe... czekam już z niecierpliwością na następny rozdział....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia