wtorek, 25 lutego 2014

Ślepy Los 1/5

Beta: Tayla :*


Hatake przyglądał się dyskretnie siedzącemu obok mężczyźnie, którego gładkie oblicze nie wyrażało żadnych emocji. Inni ludzie z pewnością byliby zdenerwowani czekającym ich spotkaniem. Ten jednak, zachowywał się tak, jakby miało to być jakieś nic nieznaczące wydarzenie. Musiał przyznać, że mimowolnie poczuł respekt, do młodszego od siebie o pięć lat, Uchihy. Aż trudno uwierzyć, że w tym wieku zaszedł tak daleko, a dzisiejszego dnia miał możliwość dotarcia na sam szczyt. O ile oczywiście, zostanie zaakceptowany jako nowy prezes Namikaze Group. Kakashi, znając jednak panicza Naruto, nie miał wątpliwości, że tak się stanie.
Myśli bezwiednie powędrowały mu w stronę obecnego pracodawcy. Chłopak dziesięć lat od niego młodszy, był dla niego niczym syn. Poznał go rozpoczynając pracę dla jego ojca, tuż po skończeniu studiów. W pierwszej chwili został oczarowany przez mniejszą wersję swojego nowego szefa. Naruto był żywym srebrem, którego pogoda ducha podbijała serca. Jego charakter nie uległ zmianie, nawet w obliczu tragedii, która go spotkała. Kakashi zdawał sobie sprawę z tego, że nie jeden w jego sytuacji by się załamał, jednak on nie stracił nic z radosnego usposobienia.
Prawdę powiedziawszy, wypadek sprzed sześciu miesięcy, w którym zginęli rodzice Namikaze, a on został ranny, potraktował jako coś oczywistego w życiu. Hatake do tej pory pamiętał słowa wypowiedziane tydzień po pogrzebie. Chyba nigdy ich nie zapomni. W tamtym momencie zrozumiał, że mimo swojego młodego wieku, Naruto posiada wyjątkową mądrość. Stało się to w chwili, gdy bojąc się o stan psychiczny panicza, namawiał go do zatrudnienia kogoś, kto będzie dla niego towarzyszem i powiernikiem. Namikaze powiedział wtedy, że owszem zastanowi się nad tą propozycją, aczkolwiek nie, bo potrzebuje, ale dla spokoju ducha przyjaciół, którzy się o niego martwią. On sam był pewien, że miliony ludzi przed nim, spotkał gorszy los i to im należy współczuć. Nie winił nikogo, nie uskarżał się na przeznaczenie, które odebrało mu zdrowie i rodzinę. Wręcz przeciwnie, chciał celebrować wszystkie dobre chwile, które przeżył ze swoimi bliskimi, dziękując za to, że mógł ich mieć tak długo przy sobie.
Niedługo później, u boku Naruto, pojawił się Iruka. Mężczyzna, oficjalnie zatrudniony jako asystent chłopaka, zburzył uporządkowany świat adwokata rodziny Namikaze. Hatake nigdy nie zapomni chwili, w której pierwszy raz go zobaczył.
Od wczesnych lat młodzieńczych wiedział, że jest gejem, ale nigdy tak naprawdę nie był zakochany. Do chwili, gdy poznał Umino. To była miłość od pierwszego wejrzenia, przynajmniej z jego strony. Zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna nie jest nim zainteresowany, co napawało go rozpaczą. Nawet teraz, siedząc na tylnim siedzeniu limuzyny, jadąc w kierunku rezydencji ich pracodawcy, nie mógł opanować zdenerwowania, wiedząc, że niedługo będzie mu dane ponownie ujrzeć Umino.
Nie zdając sobie sprawy z tego co robi, poluźnił krawat. Dopiero potępiające spojrzenie towarzysza uświadomiło mu, że to co robi jest nie na miejscu. Niezwłocznie zacisnął węzeł pod szyją i bez słowa odwrócił twarz w stronę okna, skupiając się na mijanych krajobrazach.
Sasuke mimo umiejętności ukrywania swoich emocji, nie mógł powstrzymać wyrazu niesmaku, gdy spostrzegł niestosowne zachowanie Kakashiego. To potwierdzało jego teorię wyższości biznesmenów nad adwokatami. On nigdy nie zachowałby się tak swobodnie, aby poluźnić krawat w obecności współpracownika. Prawdą było też, że nie przepadał za siedzącym obok mężczyzną. Zresztą nie było obecnie w jego życiu miejsca na przyjaźnie. Mimowolnie przed oczyma stanął mu obraz starszego brata, przez co zacisnął pięści. Zemsta. Musi pamiętać, że to ona jest siłą napędową wszystkich tych działań. To ona uczyniła go twardym i doprowadziła do miejsca, w którym obecnie się znajduje. Dzisiejszy dzień miał go przybliżyć do upragnionego celu, co bezwiednie przywoływało niechciane wspomnienia.
Opanować emocje - tylko to się liczyło. Nie mógł pozwolić, aby zaprzepaścić taką szansę. Już niedługo będzie mógł dać nauczkę swemu ojcu. Właśnie dlatego musiał stanąć na czele Namikaze Group, jedynej korporacji, której potęga mogła zniszczyć firmę jego rodziny. Długo na to czekał. Od dwunastu lat żył tylko tym, a teraz marzenia były na wyciągnięcie ręki. Jedyne co musiał zrobić, to przekonać jakiegoś paniczyka, że jest odpowiednim kandydatem na to stanowisko.
Nie martwił się, że mu się nie powiedzie. Niemal wszyscy udziałowcy wybrali go jednomyślnie, brakowało tylko podpisu potomka rodu Namikaze, który miał w swoim ręku pakiet kontrolny akcji. Z jakiegoś jednak powodu, chłopak nie stawił się na zebraniu rady nadzorczej, przez co Uchiha, osobiście musiał zabiegać o to, aby uzyskać od niego pełnomocnictwo i poparcie. Trochę go to zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, że korporacja po śmierci poprzedniego prezesa, od pół roku nie wyznaczyła żadnego następcy. Do tej pory, wszystkie powinności zarządcy firmą, spełniał siedzący obok prawnik, jako reprezentant rodziny założycieli. Prawda jednak była taka, że po prostu nie mogli znaleźć odpowiedniego kandydata. I w tym momencie wkraczał on. Nadszedł czas na realizację własnych celów, których nie zamierzał stracić. Obiecał sobie, że nie okaże pogardy w stosunku do syna nieżyjącego prezesa, który zdecydował się nie przyjmować stanowiska ojca, a powierzyć go obcej osobie. Sam nie potrafił tego zrozumieć, bo on nigdy by tak nie postąpił. Wręcz nienawidził ludzi, prowadzących życie próżniaków, żerujących na rodzinnej fortunie. Nie wątpił, że tak właśnie jest w przypadku tego całego Naruto, który, z tego co słyszał, ukończył już studia. Więc według Sasuke był na tyle dorosły, aby przejąć swoją firmę. Tak się jednak nie stało. Utwierdziło go to w przekonaniu, że ma do czynienia z kolejnym głupim młodym człowiekiem, którego jedynym celem życiowym jest dobra zabawa. Fakt, że nigdy nie słyszał nic na ten temat, wcale nie zmienił jego opinii. Przecież on się nigdy nie mylił.
W życiu popełnił tylko jeden błąd, który kosztował go wszystko, co było dla niego ważne. Stało się to w ostatniej klasie liceum. Uczęszczał wtedy do elitarnej szkoły z internatem. Na kilka dni przed końcem roku szkolnego, został przyłapany przez jednego z nauczycieli z innym chłopakiem w sytuacji bardzo intymnej. Informacja ta niezwykle szybko dotarła do jego rodziny. Za sprawą życzliwych ludzi, ojciec Sasuke dowiedział się, że jest gejem, co było tylko w połowie prawdą, ponieważ był biseksualny. Ale o tym, Fugaku, już wiedzieć nie musiał.
Gdy powrócił do swojego domu po zakończeniu ogólniaka, czekały już na niego dwie walizki, zawierające osobiste rzeczy oraz dokument stwierdzający wykluczenie z rejestrów rodziny Uchiha. Tak po prostu, jakby był nikim. Oczywiście nie obeszło się bez awantury, podczas której jego „ukochany” starszy brat nie wsparł go w żaden sposób, co najbardziej go zabolało. Przed odejściem z domu przyrzekł ojcu, że zniszczy jedyną rzecz, na której tak naprawdę zależy Fugaku, jego firmę. Teraz, po tych długich dwunastu latach, był bliski spełnienia swojej groźby.
Przez cały ten czas ciężko pracował, aby zrealizować swój cel. Skończył studia, pracując w międzyczasie na dwa, a nawet trzy etaty, jednocześnie będąc najlepszym absolwentem na roku. Zaraz po obronie dyplomu, rozpoczął pracę w korporacji Namikaze. Błyskawicznie piął się po szczeblach kariery. Podziwiany przez współpracowników, doceniany przez przełożonych, dotarł do momentu, w którym mógł stanąć na czele firmy, co byłoby milowym krokiem w dokonaniu zaplanowanej zemsty. Już od dawna miał opracowany plan przejęcia firmy ojca, a teraz w końcu będzie miał możliwość zrealizowania go i uwolnienia się od dławiącej nienawiści.

Kilkanaście minut później czarna limuzyna zatrzymała się przed wejściem do olbrzymiej posiadłości, wyglądem przypominającej średniowieczny zamek. Mury z dużego szarego kamienia, dwie wieżyczki po obu stronach budowli i pnący się po ścianach bluszcz, był dopełnieniem tego wizerunku. Drzwi otworzył im ubrany w czarną liberię lokaj, którego tatuaż na czole, zdecydowanie nie były standardem, wśród ludzi pracujących w jego zawodzie.

Zapraszam, panicz oczekuje panów w bibliotece – odezwał się matowym głosem, wpuszczając ich do środka.
Jak się dziś czuje? – spytał Kakashi, podążając w ślad za służącym.
Panicz, jak zwykle, jest w wyśmienitym humorze – oznajmił spokojnie mężczyzna.

Krótka wymiana zdań pomiędzy tą dwójką, nie uszła uwadze trzeciemu z mężczyzn, który skrzywił się cynicznie. To, co usłyszał potwierdziło przekonanie, że będzie miał do czynienia z lekkoduchem. Któż inny byłby w dobrym nastroju w sytuacji, gdy całkiem niedawno został sierotą?
Lokaj wprowadził ich do przestronnego gabinetu, pełniącego również funkcję biblioteki. Sasuke od razu zwrócił uwagę na siedzącego przy biurku mężczyznę. Tylko lata praktyki w ukrywaniu własnych emocji sprawiły, że nie drgnął mu żaden mięsień twarzy. On sam jednak czuł, jakby trafił w niego grom z jasnego nieba.
Przed sobą ujrzał ideał. Naruto był po prostu najseksowniejszą osobą jaką kiedykolwiek widział, wliczając w to kobiety. Jedyną skazą na jego urodzie były delikatne blizny na obu policzkach, przypominające nieco lisie wąsy. Blond włosy i niesamowicie błękitne tęczówki sprawiały, że mimowolnie zapragnął, aby te oczy spojrzały wprost w jego własne, co jednak się nie stało. Zamiast tego chłopak spoglądał na drzwi, jakby oczekiwał kogoś jeszcze.

Panowie Hatake i Uchiha – oznajmił lokaj, wprowadzając gości do pomieszczenia.
Dziękuję, Gaara. – Służący ukłonił się lekko, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Proszę usiąść – usłyszał Sasuke. Niechętnie przeniósł wzrok na stojącego za Naruto bruneta, wskazującego im ruchem ręki dwa skórzane fotele, znajdujące się przy dębowym biurku.
Zaniedbujesz mnie ostatnio, Kakashi – przemówił dźwięcznym głosem Namikaze, gdy zajęli swoje miejsca.
Wybacz, Naruto. Obiecuję, że gdy stanowisko prezesa zostanie już objęte, będę miał więcej czasu by cię odwiedzać.
Trzymam cię za słowo. Razem z Iruką będziemy niecierpliwie czekać – powiedział – A teraz może przedstawisz mi swojego towarzysza?
Jestem Sasuke Uchiha, miło mi poznać, panie Namikaze. – Podszedł bliżej, jednocześnie wyciągając rękę w stronę rozmówcy.
Mi również. Tak jak się pan domyśla jestem Naruto Namikaze – przedstawił się z uśmiechem. Jednak gest powitania został zignorowany, a wzrok chłopaka spoczywał gdzieś w okolicy klatki piersiowej czarnowłosego.
Naruto, dłoń – chrząknął Iruka.
Proszę wybaczyć – zreflektował się natychmiast, wyciągając rękę przed siebie.

Dopiero w tym momencie Sasuke zrozumiał, że popełnił faux pas, gdyż blondyn był niewidomy. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł się zmieszany. Co więcej, Naruto siedział na czymś, co niewątpliwie było wózkiem inwalidzkim. Zauważył to jednak zbyt późno.

Miałem o wiele więcej szczęścia niż moi rodzice ale i dla mnie, ten wypadek, nie skończył się najlepiej – odezwał się blondyn, jakby czytając w jego myślach.
Proszę mi wybaczyć, nie miałem pojęcia – otrząsnął się szybko ze zdumienia, znów przyjmując obojętną pozę.
Nic nie szkodzi. Fakt, że ja też byłem w samochodzie został utajniony przed prasą. Nie chciałem rozgłosu, a w firmie tylko Kakashi wie o sytuacji - jako mój prawnik. Na szczęście nie jest tak źle, jak sądzono na początku i właściwie mógłbym już się poruszać o kulach. Niestety, stojący obok mnie pan Umino dość skutecznie mi w tym przeszkadza – westchnął teatralnie blondyn.
To dla dobra panicza – wytknął bez skrępowania szatyn.
Tak, wiem. Powtarzasz mi to do znudzenia. Ale i tak, jak nie ma w pobliżu tego Cerbera, wymykam się na przechadzki po ogrodzie – mruknął konspiracyjnie do siedzących naprzeciw niego mężczyzn.
Naruto, jak możesz – odchrząknął nerwowo Hatake, patrząc niepewnie na Irukę.
Ależ to prawda! On po prostu lubi trzymać mnie na krótkiej smyczy!
Pan Umino z pewnością dba o to, abyś się nie nadwyrężał zbytnio, prawda?
Ależ oczywiście, panie Hatake – zapewnił Umino.
Od początku podejrzewałem, że wasza dwójka zmówiła się przeciwko mnie – burknął Namikaze. – Tak więc, może skończymy omawiać moją żałosną sytuację i przejdziemy do spraw, które was tu sprowadzają?
Tak oczywiście, rozumiem, że zapoznałeś się z życiorysem pana Uchihy, który przesłałem ci kilka dni temu? – spytał dla pewności adwokat.
Tak i podjąłem decyzję, że pan Uchiha uzyska moje poparcie, dlatego to spotkanie to czysta formalność. Dokumenty dotyczące podjęcia uchwały o mianowaniu nowego prezesa są już przeze mnie podpisane, wraz ze wszystkimi niezbędnymi pełnomocnictwami – stwierdził wprost. – Chciałem jednak osobiście poznać pana Uchihę, dlatego poprosiłem o spotkanie. Mam nadzieje, że nie ma mi pan tego za złe?
Oczywiście, że nie. To zrozumiałe, że chce pan poznać człowieka, który będzie zarządzał korporacją należącą do pańskiej rodziny – odpowiedział zgodnie z prawdą Sasuke. Ciesząc się w duchu, że tak łatwo osiągnął swój cel.

Pół godziny później szatyn obserwował zza firanki odjeżdżającą limuzynę. Dopiero gdy samochód zniknął za bramą posiadłości, zwrócił wzrok na swojego pracodawcę.

Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł?
Umino, miej więcej wiary w ludzi – skrzywił się blondyn. – Twoja w tym głowa, aby nasz nowy prezes zbytnio nie namieszał.
Nie przeszkadza ci, że ktoś chce użyć twojej firmy w swojej osobistej vendettcie? – nie potrafił zrozumieć Umino.
Korporacja go potrzebuje – wzruszył niedbale ramionami. – Poza tym, nie zamierzam dopuścić do tego, aby przejął firmę swojego ojca.
Mogłem znaleźć kogoś lepszego – zauważył asystent.
Czyli kogoś z zewnątrz? Nie bądź śmieszny! Uchiha od lat pracował dla Namikaze Group i był niezwykle doceniany, Dlatego jest najlepszym kandydatem – wyjaśnił łagodniej. – Jeżeli mam oddać ją komuś pod opiekę, to tylko temu człowiekowi – zakończył stanowczo.
Zobaczysz, będziesz jeszcze tego żałował – stwierdził wprost przyjaciel.
Nie sądzę – zaprzeczył z całym przekonaniem. – Iruka za długo pracowałeś w wywiadzie. Musisz czasem zaufać innym.
Ty za to ufasz im aż nazbyt.
Jeżeli byłaby to prawda, nie zatrudniałbym byłego szpiega na swojego asystenta, nie uważasz? – rzucił jakby od niechcenia.
Tu mnie masz – westchnął mężczyzna.
Informacja to potęga, mój drogi. To, że nie mogę sam zająć się własną firmą, nie oznacza, że nie chcę mieć nad nią kontroli. Dlatego, to ty, będziesz moimi oczyma i uszami w firmie.
Nie uważasz, że szpiegowanie prezesa swojej firmy jest dość nietypowe? – spytał z przekąsem Iruka.
I kto to mówi? To ty przedstawiłeś mi szczegółowy raport na temat ukrytych celów Uchihy i jego przeszłości – parsknął urażony blondyn.
Na twoje zlecenie! – bronił się.
Skąd miałem wiedzieć, że wygrzebiesz taką bombę!? Szczerze mówiąc, spodziewałem się raczej, że może mieć jakiś romans biurowy, a nie, że sensem jego życia jest zemsta! I to na własnym ojcu?!
Dlatego nie rozumiem czemu podpisałeś te pełnomocnictwa! Powinieneś przedstawić zarządowi prawdziwe cele tego człowieka i znaleźć kogoś innego na to stanowisko.
Uznaj to za moje dziwactwo, ale ja po prostu chcę odwieść Sasuke od kroczenia ścieżką nienawiści. – Mimo że jego oczy były niewidome, można było dostrzec w nich głęboki smutek.
Od kiedy on jest dla ciebie Sasuke? – spytał z przekąsem brunet. – A więc o to w tym chodzi – zauważył domyślnie Iruka.
To nie tak – bronił się bez przekonania.
Czy dobrze wnioskuje, że widziałeś go już wcześniej?
Kilka razy. Ale on nigdy nawet na mnie nie spojrzał – speszył się. – Poza tym ojciec miał w stosunku do niego wysokie oczekiwania i często o nim opowiadał.
Naruto, oddałeś mu swoją firmę, bo się w nim podkochujesz?! – niedowierzanie w głosie asystenta, było aż nadto wyczuwalne.
I co z tego?! – krzyknął zdenerwowany blondyn. – Spójrz na mnie! Siedzę na wózku i prawdopodobnie minie jeszcze wiele miesięcy zanim stanę całkowicie na nogi, do tego mam blizny na twarzy i jestem ślepy! Myślisz, że ktoś taki jak Uchiha zwróci na mnie uwagę? Przecież on nawet mnie nie zauważał w czasach, kiedy byłem całkowicie zdrowy i sprawny! Wiesz ile razy wpadałem do biura ojca, tylko dlatego, aby przez chwilę go zobaczyć?! A on nigdy mnie nie dostrzegł! Mijał mnie na korytarzach jakbym był powietrzem – wyznał z rezygnacją w głosie.
Naruto, nie tędy droga. – Iruka podszedł do swojego pracodawcy i położył mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia. – On ci za to nie podziękuje, wręcz przeciwnie. Jeżeli Uchiha dowie się do czego zmierzasz, znienawidzi cię. Jesteś pewien, że tego chcesz? – starał się dotrzeć do chłopaka.
Zaryzykuję – oznajmił z pewnością w głosie. Pewny ton głosu Uzumakiego był dla Iruki sygnałem, że nie przemówi mu do rozsądku.

Iruka pragnął szczerze, aby jego słowa nie okazały się prorocze. Dla dobra swojego pracodawcy, którego polubił, chciał, aby wszystko potoczyło się po myśli mężczyzny. Sam jednak nie był przekonany co do reakcji Uchihy na wtrącanie się w jego osobiste sprawy. Pozostało mu jedynie liczyć na to, że Sasuke nigdy się nie dowie, że padł ofiarą manipulacji. Płynącej z dobrych chęci, ale wciąż manipulacji.





wtorek, 11 lutego 2014

Pod osłoną nocy - Rozdział III

Gdy obudził się dzisiejszego ranka, bezszelestnie podniósł się z łóżka i starając się nie obudzić śpiącego obok Uchihy, wpakował do plecaka kąpielówki, klapki i ręcznik. Niedługo później, ubrany w pomarańczowy dres wyszedł z akademika, kierując się w stronę budynku, w którym niewątpliwie znajdował się basen. Na szczęście nie miał problemu z dostaniem się na teren pływalni, co go niezmierni uradowało. Biorąc pod uwagę fakt, że była dopiero piąta nad ranem, nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że drzwi wejściowe będą zamknięte.
Przechodząc przez niewielki hol, który prawdopodobnie pełnił funkcję wiatrołapu, podszedł do szklanej tafli, za którą znajdowało się pomieszczenie z basenem. Pchnąwszy wahadłowe wrota, znalazł się w upragnionym  miejscu. Do jego nozdrzy dotarł, tak dobrze mu znany zapach chloru. Z lubością wciągnął głęboko do płuc powietrze, rozkoszując się uwielbianym przez siebie aromatem.
Niedługo później przemierzał już raz po raz, kolejne długości toru. Kochał to uczucie. W takich chwilach, mógł śmiało powiedzieć, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nie byłoby w tym ani grama przesady. Ubóstwiał momenty, w których woda otaczała zewsząd jego ciało, pieszcząc je delikatnie, niczym jedwabna tkanina.
Dobrą godzinę zajęło mu nacieszenie się tym uczuciem. Zmęczone mięśnie rozluźniły się, a umysł wypełniła euforia. Dopiero wtedy z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że jest usatysfakcjonowany.
Wychodząc z wody nie zawracał sobie głowy szukaniem natrysków, wytarł się pospiesznie i nałożył dres. Prysznic weźmie w pokoju, tak będzie wygodniej. Z uśmiechem zadowolenie na ustach, ruszył w kierunku wyjścia.
Kilka minut później wszedł do akademika, gdzie przeżył swoiste deja vu z poprzedniego dnia. Znów znalazł się w ramionach jakiegoś faceta, tym razem bruneta, który chlipał mu w ramię, obejmując go, jakby zależało od tego jego życie. Uzumakiemu natychmiast przeszła przez głowę myśl, że chyba będzie musiał przyzwyczaić się do takich sytuacji, chociaż i tym razem nie wiedział, z kim ma do czynienia. Chrząknął znacząco, próbując oderwać od siebie nieznajomego. Jednak w chwili, w której ujrzał twarz mężczyzny, natychmiast go rozpoznał.

– Nic się nie zmieniłeś, wujku – uśmiechnął się ciepło do Iruki, jednocześnie ścierając mu kciukiem łzy z  twarzy.
– Ten stary piernik, Jiraiya, nawet słówka nie pisnął, że jesteś w Japonii – chlipnął brunet, pociągając nosem. – Już ja się z nim policzę. Stary erotoman! – burknął, uśmiechając się przez łzy. – Co ty tu robisz i dlaczego ja nic o tym nie wiem? – spytał z pretensją w głosie. – Jak cię zobaczyłem przez okno, to omal zawału dostałem! Nic się nie zmieniłeś.

Naruto dopiero teraz zwrócił uwagę na niekompletny strój przyszywanego wuja. Co tu dużo mówić, najwidoczniej wybiegł z pokoju w pośpiechu, wywnioskował, widząc bosego mężczyznę, który nic sobie nie robił z tego, że stoi w holu budynku dormitorium w samej piżamie.

– Wujku, może byśmy tak poszli do ciebie? Chyba nie chcesz, żeby któryś z twoich uczniów zobaczył cię w takim stroju? – zaproponował, wskazując wymownie na ubiór mężczyzny, który nie wiedząc czemu nagle spłonął rumieńcem.
– Eeee… to nie jest najlepszy pomysł – burknął, unikając wzroku blondyna.
– To może spotkamy się po inauguracji w tej knajpce nieopodal, gdzie serwują ramen? – zaproponował. – Będzie jak za starych dobrych czasów – dodał z uśmiechem.
– To chyba lepszy pomysł. Chciałbym ci też kogoś przedstawić. Nie masz nic przeciwko, że nie przyjdę sam? – niepewność w głosie mężczyzny nieco zdziwiła Naruto, jednak postanowił poczekać z zadawaniem jakichkolwiek pytań, dopóki nie spotkają się w bardziej sprzyjających warunkach.
– Jasne, że nie – zapewnił solennie.
– A więc widzimy się w Ichiraku o trzynastej, co ty na to? – zaproponował Iruka, wchodząc z blondynem do holu budynku.
– Mi pasuje – przytaknął. – W takim razie, do zobaczenia. – Pożegnał się, ruszając do swojego pokoju.

Brunet jeszcze przez chwilę patrzył za odchodzącym nastolatkiem, po czym sam skierował się w stronę schodów. Jako jeden, z dwóch mieszkających w akademiku nauczycieli, miał swój pokój na ostatnim piętrze. Tajemnicą poliszynela był fakt, że jego i Hatake łączyło coś więcej niż przyjaźń, ale jak do tej pory udawało im się uniknąć przyłapania na gorącym uczynku. Gdyby nie to, że Kakashi spał sobie smacznie w jego sypialni, to zaprosiłby Naruto do siebie, ale w tym wypadku musiał najpierw poinformować go o swoim związku, w bardziej sprzyjających warunkach. Nie chciał, aby doszły do niego plotki, wolał już osobiście uświadomić blondyna o swojej orientacji. Miał tylko nadzieję, że Naruto zrozumie. Był dla niego niczym syn, więc jego aprobata była dla niego czymś ważnym. Dlatego też musiał jak najszybciej przedstawić mu swojego chłopaka, a dzisiejsze spotkanie było idealną do tego okazją. Ale najpierw rozmówi się przez telefon z Jiraiyą. Nie mógł uwierzyć w to, że ten stary piernik nie powiadomił go o tym, iż nie to, że syn Minato wrócił do Japonii, to jeszcze rozpoczął naukę w szkole, w której pracował. Nie dotarło do niego jeszcze to, że po jedenastu latach Kushina w końcu pozwoliła wrócić chłopakowi do jego ojczystego kraju. Cieszył się, że będzie mógł mieć blondyna tak blisko siebie. Bardzo tęsknił za nim, odkąd został zabrany do Stanów Zjednoczonych, a Uzumaki zabroniła im kontaktowania się z dzieciakiem. Do tej pory nie pogodził się z zaistniałą sytuacją, bo nie potrafił zrozumieć, dlaczego matka, która zaraz po urodzeniu dziecka podrzuciła je ojcu bez żadnych wyjaśnień, tak po prostu zabrała go z powrotem. Podejrzewał, że gdyby Namikaze żył, to nigdy nie doszłoby do tej sytuacji, jednak gdy go zabrakło, naturalną koleją rzeczy było to, że to matka miała największe prawo do wychowania Naruto. Dlatego ani on, ani Jiraya nie mieli szans na to, aby przejąć prawną opiekę nad synem Minato. Teraz jednak znów miał być przy nim, co napawało go radością.

***

Naruto siedział na szerokim parapecie, obserwując przez okno podjazd przed akademikiem, gdzie kłębił się niemały tłumek uczniów, wracających do szkoły po wakacjach. Lubił obserwować żegnających się ze swoim dziećmi rodziców. Nieraz wyobrażał sobie, że i on jest członkiem takiej kochającej się rodziny, ale nigdy nie wyszło to poza sferę marzeń. Matka rzadko pozwalała mu na powrót do domu podczas przerw w nauce, czy to świątecznych, czy wakacyjnych. A jak już do tego dochodziło, nigdy nie odwoziła go osobiście, zrzucając ten przykry dla niej obowiązek na szofera swojego partnera.
Nastolatek oderwał się od dość nieprzyjemnych myśli i zerknął na zegarek. Zostało mu jeszcze pół godziny do apelu z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego, więc musiał już się szykować do wyjścia. Nowy mundurek składający się z czarnej marynarki z szarą lamówką i herbem szkoły, białej koszuli, czerwonego krawatu oraz kremowych spodni, wisiał nadal na drzwiach szafy. Aby się nie spóźnić, powinien jak najszybciej się przebrać, tylko, że jakoś nie specjalnie miał na to ochotę. Najchętniej zrezygnowałby z udziału w inauguracji, ale podejrzewał, że Kiba mu na to nie pozwoli. Szatyn zajrzał na chwilę do pokoju, przed dwoma godzinami, aby zabrać buty, o których zapomniał jego chłopak poprzedniego dnia oraz poinformować go, że wpadnie po niego, by mogli pójść razem na apel. Dlatego też podniósł się z parapetu i zabierając ze sobą ubranie, poszedł do łazienki. Pięć minut później kończył już wiązać krawat, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do pokoju.

– Naru, jesteś tam? – radosny głos dobiegający z sypialni uświadomił mu, że intruzem był Kiba.
– Tak, zaraz wyjdę – poinformował, poprawiając krawat.
– A gdzie Uchiha? – krzyknął szatyn.
– Czy ja wyglądam na niańkę tego drania? – burknął pod nosem blondyn. – Nie wiem – odpowiedział zwięźle, tym razem tak, aby szatyn go usłyszał.

Naruto po raz ostatni spojrzał w lustro, przeczesując dłonią niesforne kosmyki, które i tak nie poddawały się zabiegowi ułożenia, po czym wyszedł z łazienki. Potem wypadki potoczyły się już dość szybko. Zanim się obejrzał, Inuzuka chwycił go za dłoń i wyciągnął bez zbędnych słów na korytarz, gdzie czekał na nich jego chłopak i w trójkę ruszyli w stronę wyjścia z akademika. Budynek szkoły znajdował się tuż obok, ale jak wytłumaczył mu Neji, wszelkie uroczystości tego typu odbywały się zawsze na sali gimnastycznej, ze względu na to, że było to jedyne pomieszczenie, które było w stanie pomieścić wszystkich uczniów. Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że przybyli jako jedni z ostatnich. Na szczęście Hyuga poprosił wcześniej kolegę z klasy o zajęcie im miejsc. Chłopak Inuzuki, zanim usiedli, przedstawił mu swojego znajomego jako Narę Shikamaru, informując jednocześnie, żeby nie zwracał uwagi na gniewną minę czarnowłosego, ponieważ tamten jakby urodził się z takim wyrazem twarzy.  O dziwo, patrząc na niego, nie trudno było w to nie uwierzyć.
Niedługo później na podium pojawił się wicedyrektor, rozpoczynając swoje przemówienie. Gdy skończył oddał głos przewodniczącemu o ciemnoczerwonych włosach i srogim spojrzeniu zielonych tęczówek. Chłopak przedstawił się jako Gaara no Sabaku, informując jednocześnie, że od tego roku, będzie stał na czele rady uczniowskiej. Reszty Naruto już nie słuchał, rozglądając się dyskretnie po pomieszczeniu. Bez problemu zlokalizował Uchihę, którego notabene tak naprawdę nie szukał, a który stał z założonymi na piersi rękoma, opierając się w swobodnej pozie o ścianę sali. Jego onyksowe tęczówki patrzyły obojętnie w stronę podium, ale lekko skrzywione usta nadawał jego twarzy nieco kpiącego wyrazu. W pewnym momencie Sasuke chyba wyczuł, że jest obserwowany, bo jego czarne oczy spojrzały wprost na blondyna, który przyłapany na wpatrywaniu się w niego spłonął rumieńcem i odwrócił wzrok. Na szczęście chwilę po tym spotkanie dobiegło końca, dzięki czemu mógł opuścić salę w towarzystwie Kiby i Nejiego.
Godzinę później ubrany już w codzienne ciuchy, składające się z czarnych obcisłych jeansów i pomarańczowej bluzy, szedł ulicą, kierując się w stronę knajpki, w której umówił się z Iruką. Stojąc przed niewielkim lokalem, nad którym wisiał  szyld z napisem „Ichiraku”, odetchnął głęboko i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Natychmiast wypatrzył w jednym z boksów bruneta, któremu towarzyszył nieznany mu wcześniej szarowłosy mężczyzna. Uśmiechnął się nieśmiało, siadając jednocześnie na wprost wuja i jego przyjaciela.

– Naruto, to jest mój przyjaciel Kakashi Hatake, Kakashi to jest Naruto Uzumaki – dokonał prezentacji szatyn.
– Miło mi cię poznać, wiele o tobie słyszałem – dodał szarowłosy.
– Chciałbym odwdzięczyć się tym samym, niestety od dawana nie miałem kontaktu z wujkiem Iruką – odpowiedział grzecznie.
– Skoro już się poznaliście, to może byśmy coś zjedli? Naruto mam nadzieje, że nie będziesz zły, ale pozwoliłem sobie zamówić dla ciebie ramen – odezwał się Iruka, jednocześnie ignorując kuksańca w żebra, który dostał od swojego towarzysza.

Naruto zdziwił się nieco, widząc zmarszczone brwi siedzącego obok wuja mężczyzny, który ewidentnie rozzłościł się z jakiegoś powodu. Cokolwiek jednak było tego przyczyną, Umino również wyglądał na zdenerwowanego.

– Nadal uwielbiam ramen – przytaknął blondyn. – Można wiedzieć co się dzieje? – spytał wprost.
– Twój wuj tchórzy – burknął Kakashi, patrząc potępiająco na Irukę.
– To nie tak… – jęknął brunet, spuszczając wzrok. – Ja po prostu nie wiem jak to powiedzieć – mruknął pod nosem.
– Iruka chciał przez to powiedzieć, że trudno mu przedstawić moją skromną osobę jako swojego partnera życiowego – wyznał wprost Hatake, patrząc na Umino wyzywająco. – Widzisz, twój wuj bał się, że dojdą do ciebie jakieś pogłoski zanim zdąży sam ci to wyjawić, nie chciał po prostu, abyś źle o nim myślał – wyjaśnił, kierując swoje słowa do blondyna, jednocześnie ściskając dłoń swojego partnera, który wyglądał jakby chciał się zapaść pod ziemię.
– Nie rozumiem, w czym problem – zdziwił się blondyn.
– No bo… my jesteśmy dwoma mężczyznami – uzmysłowił mu Umino, patrząc nieśmiało w oczy Uzumakiego.
– Trudno tego nie zauważyć – zachichotał nastolatek.
– Nie przeszkadza ci to? – spytał ze zdziwieniem brunet.
– Wujku, mój współlokator jest gejem. Dla mnie to nie problem – wyjaśnił, posyłając mężczyźnie uspokajający uśmiech.
– Widzisz Delfinku, mówiłem ci, że dzisiejsza młodzież nie widzi problemu w związkach homoseksualnych.
– Gejem?! – jęknął Iruka, do którego dopiero teraz dotarł sens wcześniejszej wypowiedzi Naruto.
– Spokojnie, ma chłopaka, poza tym to mój przyjaciel z dzieciństwa. Pamiętasz Kibę, co nie? – spytał blondyn, jednocześnie chwytając za pałeczki i zabierając się za zupę, którą chwilę wcześniej przyniosła kelnerka.
– Inuzuka? To ten przyjaciel Hyuugi? – dopytywał szarowłosy.
– Mhmmm… – przytaknął blondyn, nie chcąc zdradzić jakie naprawdę relacje łączą tą dwójkę.
– A bo ty nie wiesz, Kakashi pracuje w naszej szkole jako trener drużyny pływackiej, do której należy też Neji. W każdym razie, poza chłopcami z drużyny nie kojarzy większości uczniów – wyjaśnił Umino.

Naruto oczy zaświeciły się w chwili, gdy usłyszał kim jest towarzysz wuja. Momentalnie poczuł rosnące podniecenie oraz przypływ adrenaliny.

– Drużyna pływacka?! – pisnął uradowany, patrząc na Hatake z mieszaniną zainteresowania i podziwu.
– Jak cię to interesuje, to możesz wpaść jutro po południu na trening – rzucił od niechcenia mężczyzna.
– A macie miejsca dla nowych członków? – natychmiast zainteresował się chłopak.
– W sumie to mamy komplet, ale rezerwowych nigdy nie za wiele – odpowiedział trener zgodnie z prawdą.
– I tak chciałbym dołączyć, kocham pływać – przyznał szczerze.
– W takim razie przyjdź, sprawdzimy jakie posiadasz umiejętności.

Ich dalsza rozmowa skupiła się na tym, jak radził sobie Naruto przez te wszystkie lata. Iruka dość szczegółowo wypytywał go o jego relacje z matką, jakby zdawał sobie sprawę z tego, że mogły one układać się nieciekawie. Znał panią Uzumaki jeszcze z czasów, gdy spotykała się z ojcem Naruto, więc bardzo dobrze wiedział jakim typem kobiety była. Tym bardziej, że od samego początku dała do zrozumienia, że  w pieluchy bawić się nie będzie. Zresztą, gdy tylko urodziła syna, opuściła Namikaze i wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie ułożyła sobie życie na nowo. Przynajmniej do chwili śmierci Minato.
Blondyn odpowiadał dość ogólnikowo i wymijająco, nie chcąc wracać do przeszłości. Ulżyło mu, gdy spotkanie dobiegło końca i mógł wrócić do akademika. Gdy tam dotarł okazało się, że pokój był pusty, co na chwilę obecną mu odpowiadało. Czuł się już dość zmęczony tym wszystkim co wydarzyło się w ciągu tych dwóch dni. Dlatego też wziął szybki prysznic, założył spodnie od dresu i uwalił się na łóżku. Niedługo później już spał, a obudziło go dopiero krzątanie się Kiby, następnego dnia rano.

– Która godzina? – jęknął, zasłaniając oczy przed wpadającym do pokoju słońcem.
– Siódma, czas na śniadanie. Jak chcesz iść ze mną, to rusz tyłek.
– Już... już… – ziewnął blondyn podnosząc się z posłania.

Kilkanaście minut później wraz ze współlokatorem i Nejim jedli śniadanie. Z tego co się zorientował tych dwoje musiało sobie nieźle popić wczorajszego dnia, bo wyglądali jakby męczył ich solidny kac. On sam czuł się nieprzytomny. Zawsze tak miał, gdy zbyt długo spał. Ogólnie przedstawiał sobą istny obraz nędzy i rozpaczy. Naruto poczuł się lepiej po wypiciu kubka kawy, ale i tak na pierwszej lekcji był nieprzytomny. Udawał, że słucha wychowawcy, który prowadził istny monolog o moralnym zachowaniu w nowym roku akademickim. Yamato wydawał się być nawet fajnym gościem, chociaż nieco za sztywnym. Z tego co mówił, oprócz godzin wychowawczych, będzie ich także uczył chemii, zresztą wyglądał na osobę o umyśle ścisłym.
Kolejne lekcje minęły całkiem szybko, ucieszył się, że będzie miał matematykę z wujkiem. Oczywiście Umino na zajęciach zachowywał się jakby się nie znali, ale w sumie nawet się z tego cieszył. Przerwy spędzał z Kibą, z którym chodził do klasy i zanim się zorientował, było już po wszystkim. Jego pierwszy dzień w nowej szkole minął szybko i bezboleśnie.
Po obiedzie stwierdził, że skorzysta z zaproszenia Kakashiego, więc spakował potrzebne mu rzeczy i ruszył na pływalnię. Gdy dotarł na miejsce, nikogo jeszcze nie było. Wiedział, że w ciągu godziny powinni się pojawić członkowie drużyny pływackiej, teraz jednak miał cały basen dla siebie. Z czego skwapliwie korzystał przez kilkanaście minut, zanim pojawił się Neji.

– Niezły jesteś, Naruto. Masz ochotę na mały wyścig? – spytał nowoprzybyły.
– Jasne.
– Żeby nie było, nie dam ci forów, więc daj z siebie wszystko – oznajmił wprost, patrząc na blondyna, który wyszedł z wody i ustawił się na stanowisku, obok niego.
– Wyjąłeś mi to z ust – skwitował chłopak. Po chwili oboje zmierzali już na drugi koniec basenu.
– Jasna cholera, nie wierzę, że przegrałem – parsknął Hyuuga, patrząc z niedowierzaniem na Naruto – Chcesz się do nas przyłączyć?
– Chciałbym, ale słyszałem, że macie komplet.
– Coś się da załatwić, pogadam z kapitanem. Za dwa miesiące mamy zawody międzyszkolne. Startujemy zarówno indywidualnie jak i drużynowo, dobrze by było mieć kogoś tak szybkiego, jak ty.
­– Naruto, widzę, że zdecydowałeś się wpaść. Cieszę się. – Rozmowę przerwał im Hatake.
­– Witam, trenerze – przywitał się Uzumaki.
– To wy się już znacie? – zdziwił się Neji.
– Tak, zaprosiłem Naruto, aby mógł pokazać co potrafi. Tak więc, wskakujcie na tor – zarządził Kakashi. – No… no… Neji, wygląda na to, że Uchiha w końcu znalazł godnego siebie przeciwnika – oznajmił, gdy zakończył się wyścig. Kolejnym zwycięstwem młodszego z mężczyzn.
– Że niby ten kurdupel jest w stanie mnie prześcignąć? – parsknął Sasuke, podchodząc do trenera – Wychodź z wody młocie i pokaż mi co potrafisz – zażądał po chwili namysłu.

Blondyn bez słowa spełnił prośbę czarnowłosego, choć zdecydowanie nie podobał mu się ton jego wypowiedzi. Postanowił jednak zignorować ten fakt, w końcu nie takich rzeczy już doświadczał.

– I co o tym sądzisz, Hyuuga? Wygląda na to, że ten mały jest na tym samym poziomie co Sasuke – zauważył Hatake, gdy dwójka rywali była już w połowie długości basenu.
–  Tak, idą łeb w łeb – przyznał długowłosy.
–  Cholera, nie wierzę! – gwizdnął Sai, który przybył w ostatniej chwili, akurat w momencie, w którym Naruto przy samej końcówce, wystrzelił jak z procy i pierwszy dotarł do ściany basenu.
­­

­­–  Obawiam się blondasku, że właśnie zrobiłeś sobie wroga z Uchihy – westchnął ze współczuciem Hyuuga, podejrzewając, że przyjaciela Kiby mogą przez to czekać nieprzyjemności ze strony dumnego Sasuke.