Gdy obudził
się dzisiejszego ranka, bezszelestnie podniósł się z łóżka i starając się nie
obudzić śpiącego obok Uchihy, wpakował do plecaka kąpielówki, klapki i ręcznik.
Niedługo później, ubrany w pomarańczowy dres wyszedł z akademika, kierując się
w stronę budynku, w którym niewątpliwie znajdował się basen. Na szczęście nie miał
problemu z dostaniem się na teren pływalni, co go niezmierni uradowało. Biorąc
pod uwagę fakt, że była dopiero piąta nad ranem, nie zdziwiłby się, gdyby
okazało się, że drzwi wejściowe będą zamknięte.
Przechodząc przez niewielki hol,
który prawdopodobnie pełnił funkcję wiatrołapu, podszedł do szklanej tafli, za
którą znajdowało się pomieszczenie z basenem. Pchnąwszy wahadłowe wrota,
znalazł się w upragnionym miejscu. Do
jego nozdrzy dotarł, tak dobrze mu znany zapach chloru. Z lubością wciągnął
głęboko do płuc powietrze, rozkoszując się uwielbianym przez siebie aromatem.
Niedługo
później przemierzał już raz po raz, kolejne długości toru. Kochał to uczucie. W
takich chwilach, mógł śmiało powiedzieć, że jest najszczęśliwszym człowiekiem
na świecie. Nie byłoby w tym ani grama przesady. Ubóstwiał momenty, w których
woda otaczała zewsząd jego ciało, pieszcząc je delikatnie, niczym jedwabna
tkanina.
Dobrą godzinę
zajęło mu nacieszenie się tym uczuciem. Zmęczone mięśnie rozluźniły się, a umysł
wypełniła euforia. Dopiero wtedy z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że jest
usatysfakcjonowany.
Wychodząc z
wody nie zawracał sobie głowy szukaniem natrysków, wytarł się pospiesznie i
nałożył dres. Prysznic weźmie w pokoju, tak będzie wygodniej. Z uśmiechem
zadowolenie na ustach, ruszył w kierunku wyjścia.
Kilka minut
później wszedł do akademika, gdzie przeżył swoiste deja vu z poprzedniego dnia.
Znów znalazł się w ramionach jakiegoś faceta, tym razem bruneta, który chlipał
mu w ramię, obejmując go, jakby zależało od tego jego życie. Uzumakiemu natychmiast
przeszła przez głowę myśl, że chyba będzie musiał przyzwyczaić się do takich
sytuacji, chociaż i tym razem nie wiedział, z kim ma do czynienia. Chrząknął
znacząco, próbując oderwać od siebie nieznajomego. Jednak w chwili, w której
ujrzał twarz mężczyzny, natychmiast go rozpoznał.
– Nic się nie
zmieniłeś, wujku – uśmiechnął się ciepło do Iruki, jednocześnie ścierając mu kciukiem
łzy z twarzy.
– Ten stary
piernik, Jiraiya, nawet słówka nie pisnął, że jesteś w Japonii – chlipnął
brunet, pociągając nosem. – Już ja się z nim policzę. Stary erotoman! –
burknął, uśmiechając się przez łzy. – Co ty tu robisz i dlaczego ja nic o tym
nie wiem? – spytał z pretensją w głosie. – Jak cię zobaczyłem przez okno, to omal
zawału dostałem! Nic się nie zmieniłeś.
Naruto dopiero
teraz zwrócił uwagę na niekompletny strój przyszywanego wuja. Co tu dużo mówić,
najwidoczniej wybiegł z pokoju w pośpiechu, wywnioskował, widząc bosego
mężczyznę, który nic sobie nie robił z tego, że stoi w holu budynku dormitorium
w samej piżamie.
– Wujku, może byśmy tak poszli do
ciebie? Chyba nie chcesz, żeby któryś z twoich uczniów zobaczył cię w takim
stroju? – zaproponował, wskazując wymownie na ubiór mężczyzny, który nie
wiedząc czemu nagle spłonął rumieńcem.
– Eeee… to nie jest najlepszy
pomysł – burknął, unikając wzroku blondyna.
– To może spotkamy się po
inauguracji w tej knajpce nieopodal, gdzie serwują ramen? – zaproponował. –
Będzie jak za starych dobrych czasów – dodał z uśmiechem.
– To chyba lepszy pomysł. Chciałbym
ci też kogoś przedstawić. Nie masz nic przeciwko, że nie przyjdę sam? –
niepewność w głosie mężczyzny nieco zdziwiła Naruto, jednak postanowił poczekać
z zadawaniem jakichkolwiek pytań, dopóki nie spotkają się w bardziej
sprzyjających warunkach.
– Jasne, że nie – zapewnił
solennie.
– A więc widzimy się w Ichiraku o
trzynastej, co ty na to? – zaproponował Iruka, wchodząc z blondynem do holu
budynku.
– Mi pasuje – przytaknął. – W
takim razie, do zobaczenia. – Pożegnał się, ruszając do swojego pokoju.
Brunet jeszcze
przez chwilę patrzył za odchodzącym nastolatkiem, po czym sam skierował się w stronę
schodów. Jako jeden, z dwóch mieszkających w akademiku nauczycieli, miał swój
pokój na ostatnim piętrze. Tajemnicą poliszynela był fakt, że jego i Hatake
łączyło coś więcej niż przyjaźń, ale jak do tej pory udawało im się uniknąć
przyłapania na gorącym uczynku. Gdyby nie to, że Kakashi spał sobie smacznie w
jego sypialni, to zaprosiłby Naruto do siebie, ale w tym wypadku musiał najpierw
poinformować go o swoim związku, w bardziej sprzyjających warunkach. Nie
chciał, aby doszły do niego plotki, wolał już osobiście uświadomić blondyna o
swojej orientacji. Miał tylko nadzieję, że Naruto zrozumie. Był dla niego
niczym syn, więc jego aprobata była dla niego czymś ważnym. Dlatego też musiał
jak najszybciej przedstawić mu swojego chłopaka, a dzisiejsze spotkanie było
idealną do tego okazją. Ale najpierw rozmówi się przez telefon z Jiraiyą. Nie
mógł uwierzyć w to, że ten stary piernik nie powiadomił go o tym, iż nie to, że
syn Minato wrócił do Japonii, to jeszcze rozpoczął naukę w szkole, w której
pracował. Nie dotarło do niego jeszcze to, że po jedenastu latach Kushina w
końcu pozwoliła wrócić chłopakowi do jego ojczystego kraju. Cieszył się, że
będzie mógł mieć blondyna tak blisko siebie. Bardzo tęsknił za nim, odkąd
został zabrany do Stanów Zjednoczonych, a Uzumaki zabroniła im kontaktowania
się z dzieciakiem. Do tej pory nie pogodził się z zaistniałą sytuacją, bo nie
potrafił zrozumieć, dlaczego matka, która zaraz po urodzeniu dziecka podrzuciła
je ojcu bez żadnych wyjaśnień, tak po prostu zabrała go z powrotem.
Podejrzewał, że gdyby Namikaze żył, to nigdy nie doszłoby do tej sytuacji,
jednak gdy go zabrakło, naturalną koleją rzeczy było to, że to matka miała
największe prawo do wychowania Naruto. Dlatego ani on, ani Jiraya nie mieli
szans na to, aby przejąć prawną opiekę nad synem Minato. Teraz jednak znów miał
być przy nim, co napawało go radością.
***
Naruto
siedział na szerokim parapecie, obserwując przez okno podjazd przed
akademikiem, gdzie kłębił się niemały tłumek uczniów, wracających do szkoły po wakacjach.
Lubił obserwować żegnających się ze swoim dziećmi rodziców. Nieraz wyobrażał
sobie, że i on jest członkiem takiej kochającej się rodziny, ale nigdy nie
wyszło to poza sferę marzeń. Matka rzadko pozwalała mu na powrót do domu
podczas przerw w nauce, czy to świątecznych, czy wakacyjnych. A jak już do tego
dochodziło, nigdy nie odwoziła go osobiście, zrzucając ten przykry dla niej
obowiązek na szofera swojego partnera.
Nastolatek
oderwał się od dość nieprzyjemnych myśli i zerknął na zegarek. Zostało mu
jeszcze pół godziny do apelu z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego, więc musiał
już się szykować do wyjścia. Nowy mundurek składający się z czarnej marynarki z
szarą lamówką i herbem szkoły, białej koszuli, czerwonego krawatu oraz
kremowych spodni, wisiał nadal na drzwiach szafy. Aby się nie spóźnić, powinien
jak najszybciej się przebrać, tylko, że jakoś nie specjalnie miał na to ochotę.
Najchętniej zrezygnowałby z udziału w inauguracji, ale podejrzewał, że Kiba mu
na to nie pozwoli. Szatyn zajrzał na chwilę do pokoju, przed dwoma godzinami,
aby zabrać buty, o których zapomniał jego chłopak poprzedniego dnia oraz
poinformować go, że wpadnie po niego, by mogli pójść razem na apel. Dlatego też
podniósł się z parapetu i zabierając ze sobą ubranie, poszedł do łazienki. Pięć
minut później kończył już wiązać krawat, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do
pokoju.
– Naru, jesteś tam? – radosny
głos dobiegający z sypialni uświadomił mu, że intruzem był Kiba.
– Tak, zaraz wyjdę –
poinformował, poprawiając krawat.
– A gdzie Uchiha? – krzyknął
szatyn.
– Czy ja wyglądam na niańkę tego
drania? – burknął pod nosem blondyn. – Nie wiem – odpowiedział zwięźle, tym
razem tak, aby szatyn go usłyszał.
Naruto po raz
ostatni spojrzał w lustro, przeczesując dłonią niesforne kosmyki, które i tak
nie poddawały się zabiegowi ułożenia, po czym wyszedł z łazienki. Potem wypadki
potoczyły się już dość szybko. Zanim się obejrzał, Inuzuka chwycił go za dłoń i
wyciągnął bez zbędnych słów na korytarz, gdzie czekał na nich jego chłopak i w
trójkę ruszyli w stronę wyjścia z akademika. Budynek szkoły znajdował się tuż
obok, ale jak wytłumaczył mu Neji, wszelkie uroczystości tego typu odbywały się
zawsze na sali gimnastycznej, ze względu na to, że było to jedyne
pomieszczenie, które było w stanie pomieścić wszystkich uczniów. Gdy dotarli na
miejsce, okazało się, że przybyli jako jedni z ostatnich. Na szczęście Hyuga
poprosił wcześniej kolegę z klasy o zajęcie im miejsc. Chłopak Inuzuki, zanim
usiedli, przedstawił mu swojego znajomego jako Narę Shikamaru, informując
jednocześnie, żeby nie zwracał uwagi na gniewną minę czarnowłosego, ponieważ
tamten jakby urodził się z takim wyrazem twarzy. O dziwo, patrząc na niego, nie trudno było w
to nie uwierzyć.
Niedługo
później na podium pojawił się wicedyrektor, rozpoczynając swoje przemówienie.
Gdy skończył oddał głos przewodniczącemu o ciemnoczerwonych włosach i srogim
spojrzeniu zielonych tęczówek. Chłopak przedstawił się jako Gaara no Sabaku,
informując jednocześnie, że od tego roku, będzie stał na czele rady
uczniowskiej. Reszty Naruto już nie słuchał, rozglądając się dyskretnie po
pomieszczeniu. Bez problemu zlokalizował Uchihę, którego notabene tak naprawdę
nie szukał, a który stał z założonymi na piersi rękoma, opierając się w
swobodnej pozie o ścianę sali. Jego onyksowe tęczówki patrzyły obojętnie w
stronę podium, ale lekko skrzywione usta nadawał jego twarzy nieco kpiącego
wyrazu. W pewnym momencie Sasuke chyba wyczuł, że jest obserwowany, bo jego
czarne oczy spojrzały wprost na blondyna, który przyłapany na wpatrywaniu się w
niego spłonął rumieńcem i odwrócił wzrok. Na szczęście chwilę po tym spotkanie
dobiegło końca, dzięki czemu mógł opuścić salę w towarzystwie Kiby i Nejiego.
Godzinę
później ubrany już w codzienne ciuchy, składające się z czarnych obcisłych
jeansów i pomarańczowej bluzy, szedł ulicą, kierując się w stronę knajpki, w
której umówił się z Iruką. Stojąc przed niewielkim lokalem, nad którym
wisiał szyld z napisem „Ichiraku”,
odetchnął głęboko i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Natychmiast wypatrzył w
jednym z boksów bruneta, któremu towarzyszył nieznany mu wcześniej szarowłosy
mężczyzna. Uśmiechnął się nieśmiało, siadając jednocześnie na wprost wuja i
jego przyjaciela.
– Naruto, to jest mój przyjaciel
Kakashi Hatake, Kakashi to jest Naruto Uzumaki – dokonał prezentacji szatyn.
– Miło mi cię poznać, wiele o
tobie słyszałem – dodał szarowłosy.
– Chciałbym odwdzięczyć się tym
samym, niestety od dawana nie miałem kontaktu z wujkiem Iruką – odpowiedział
grzecznie.
– Skoro już się poznaliście, to
może byśmy coś zjedli? Naruto mam nadzieje, że nie będziesz zły, ale pozwoliłem
sobie zamówić dla ciebie ramen – odezwał się Iruka, jednocześnie ignorując
kuksańca w żebra, który dostał od swojego towarzysza.
Naruto zdziwił
się nieco, widząc zmarszczone brwi siedzącego obok wuja mężczyzny, który
ewidentnie rozzłościł się z jakiegoś powodu. Cokolwiek jednak było tego
przyczyną, Umino również wyglądał na zdenerwowanego.
– Nadal uwielbiam ramen –
przytaknął blondyn. – Można wiedzieć co się dzieje? – spytał wprost.
– Twój wuj tchórzy – burknął
Kakashi, patrząc potępiająco na Irukę.
– To nie tak… – jęknął brunet,
spuszczając wzrok. – Ja po prostu nie wiem jak to powiedzieć – mruknął pod
nosem.
– Iruka chciał przez to
powiedzieć, że trudno mu przedstawić moją skromną osobę jako swojego partnera
życiowego – wyznał wprost Hatake, patrząc na Umino wyzywająco. – Widzisz, twój
wuj bał się, że dojdą do ciebie jakieś pogłoski zanim zdąży sam ci to wyjawić,
nie chciał po prostu, abyś źle o nim myślał – wyjaśnił, kierując swoje słowa do
blondyna, jednocześnie ściskając dłoń swojego partnera, który wyglądał jakby
chciał się zapaść pod ziemię.
– Nie rozumiem, w czym problem –
zdziwił się blondyn.
– No bo… my jesteśmy dwoma
mężczyznami – uzmysłowił mu Umino, patrząc nieśmiało w oczy Uzumakiego.
– Trudno tego nie zauważyć – zachichotał
nastolatek.
– Nie przeszkadza ci to? – spytał
ze zdziwieniem brunet.
– Wujku, mój współlokator jest
gejem. Dla mnie to nie problem – wyjaśnił, posyłając mężczyźnie uspokajający
uśmiech.
– Widzisz Delfinku, mówiłem ci,
że dzisiejsza młodzież nie widzi problemu w związkach homoseksualnych.
– Gejem?! – jęknął Iruka, do
którego dopiero teraz dotarł sens wcześniejszej wypowiedzi Naruto.
– Spokojnie, ma chłopaka, poza
tym to mój przyjaciel z dzieciństwa. Pamiętasz Kibę, co nie? – spytał blondyn,
jednocześnie chwytając za pałeczki i zabierając się za zupę, którą chwilę
wcześniej przyniosła kelnerka.
– Inuzuka? To ten przyjaciel
Hyuugi? – dopytywał szarowłosy.
– Mhmmm… – przytaknął blondyn,
nie chcąc zdradzić jakie naprawdę relacje łączą tą dwójkę.
– A bo ty nie wiesz, Kakashi
pracuje w naszej szkole jako trener drużyny pływackiej, do której należy też
Neji. W każdym razie, poza chłopcami z drużyny nie kojarzy większości uczniów –
wyjaśnił Umino.
Naruto oczy
zaświeciły się w chwili, gdy usłyszał kim jest towarzysz wuja. Momentalnie
poczuł rosnące podniecenie oraz przypływ adrenaliny.
– Drużyna pływacka?! – pisnął
uradowany, patrząc na Hatake z mieszaniną zainteresowania i podziwu.
– Jak cię to interesuje, to
możesz wpaść jutro po południu na trening – rzucił od niechcenia mężczyzna.
– A macie miejsca dla nowych
członków? – natychmiast zainteresował się chłopak.
– W sumie to mamy komplet, ale
rezerwowych nigdy nie za wiele – odpowiedział trener zgodnie z prawdą.
– I tak chciałbym dołączyć,
kocham pływać – przyznał szczerze.
– W takim razie przyjdź,
sprawdzimy jakie posiadasz umiejętności.
Ich dalsza
rozmowa skupiła się na tym, jak radził sobie Naruto przez te wszystkie lata.
Iruka dość szczegółowo wypytywał go o jego relacje z matką, jakby zdawał sobie
sprawę z tego, że mogły one układać się nieciekawie. Znał panią Uzumaki jeszcze
z czasów, gdy spotykała się z ojcem Naruto, więc bardzo dobrze wiedział jakim
typem kobiety była. Tym bardziej, że od samego początku dała do zrozumienia, że
w pieluchy bawić się nie będzie. Zresztą,
gdy tylko urodziła syna, opuściła Namikaze i wyjechała do Stanów Zjednoczonych,
gdzie ułożyła sobie życie na nowo. Przynajmniej do chwili śmierci Minato.
Blondyn
odpowiadał dość ogólnikowo i wymijająco, nie chcąc wracać do przeszłości.
Ulżyło mu, gdy spotkanie dobiegło końca i mógł wrócić do akademika. Gdy tam
dotarł okazało się, że pokój był pusty, co na chwilę obecną mu odpowiadało.
Czuł się już dość zmęczony tym wszystkim co wydarzyło się w ciągu tych dwóch
dni. Dlatego też wziął szybki prysznic, założył spodnie od dresu i uwalił się
na łóżku. Niedługo później już spał, a obudziło go dopiero krzątanie się Kiby, następnego
dnia rano.
– Która godzina? – jęknął,
zasłaniając oczy przed wpadającym do pokoju słońcem.
– Siódma, czas na śniadanie. Jak
chcesz iść ze mną, to rusz tyłek.
– Już... już… – ziewnął blondyn
podnosząc się z posłania.
Kilkanaście minut
później wraz ze współlokatorem i Nejim jedli śniadanie. Z tego co się
zorientował tych dwoje musiało sobie nieźle popić wczorajszego dnia, bo wyglądali
jakby męczył ich solidny kac. On sam czuł się nieprzytomny. Zawsze tak miał,
gdy zbyt długo spał. Ogólnie przedstawiał sobą istny obraz nędzy i rozpaczy. Naruto
poczuł się lepiej po wypiciu kubka kawy, ale i tak na pierwszej lekcji był
nieprzytomny. Udawał, że słucha wychowawcy, który prowadził istny monolog o
moralnym zachowaniu w nowym roku akademickim. Yamato wydawał się być nawet
fajnym gościem, chociaż nieco za sztywnym. Z tego co mówił, oprócz godzin
wychowawczych, będzie ich także uczył chemii, zresztą wyglądał na osobę o
umyśle ścisłym.
Kolejne lekcje
minęły całkiem szybko, ucieszył się, że będzie miał matematykę z wujkiem.
Oczywiście Umino na zajęciach zachowywał się jakby się nie znali, ale w sumie
nawet się z tego cieszył. Przerwy spędzał z Kibą, z którym chodził do klasy i
zanim się zorientował, było już po wszystkim. Jego pierwszy dzień w nowej
szkole minął szybko i bezboleśnie.
Po obiedzie
stwierdził, że skorzysta z zaproszenia Kakashiego, więc spakował potrzebne mu
rzeczy i ruszył na pływalnię. Gdy dotarł na miejsce, nikogo jeszcze nie było.
Wiedział, że w ciągu godziny powinni się pojawić członkowie drużyny pływackiej,
teraz jednak miał cały basen dla siebie. Z czego skwapliwie korzystał przez
kilkanaście minut, zanim pojawił się Neji.
– Niezły jesteś, Naruto. Masz
ochotę na mały wyścig? – spytał nowoprzybyły.
– Jasne.
– Żeby nie było, nie dam ci
forów, więc daj z siebie wszystko – oznajmił wprost, patrząc na blondyna, który
wyszedł z wody i ustawił się na stanowisku, obok niego.
– Wyjąłeś mi to z ust – skwitował
chłopak. Po chwili oboje zmierzali już na drugi koniec basenu.
– Jasna cholera, nie wierzę, że
przegrałem – parsknął Hyuuga, patrząc z niedowierzaniem na Naruto – Chcesz się
do nas przyłączyć?
– Chciałbym, ale słyszałem, że
macie komplet.
– Coś się da załatwić, pogadam z
kapitanem. Za dwa miesiące mamy zawody międzyszkolne. Startujemy zarówno
indywidualnie jak i drużynowo, dobrze by było mieć kogoś tak szybkiego, jak ty.
– Naruto, widzę, że zdecydowałeś
się wpaść. Cieszę się. – Rozmowę przerwał im Hatake.
– Witam, trenerze – przywitał
się Uzumaki.
– To wy się już znacie? – zdziwił
się Neji.
– Tak, zaprosiłem Naruto, aby
mógł pokazać co potrafi. Tak więc, wskakujcie na tor – zarządził Kakashi. – No…
no… Neji, wygląda na to, że Uchiha w końcu znalazł godnego siebie przeciwnika –
oznajmił, gdy zakończył się wyścig. Kolejnym zwycięstwem młodszego z mężczyzn.
– Że niby ten kurdupel jest w
stanie mnie prześcignąć? – parsknął Sasuke, podchodząc do trenera – Wychodź z
wody młocie i pokaż mi co potrafisz – zażądał po chwili namysłu.
Blondyn bez
słowa spełnił prośbę czarnowłosego, choć zdecydowanie nie podobał mu się ton jego
wypowiedzi. Postanowił jednak zignorować ten fakt, w końcu nie takich rzeczy
już doświadczał.
– I co o tym sądzisz, Hyuuga?
Wygląda na to, że ten mały jest na tym samym poziomie co Sasuke – zauważył
Hatake, gdy dwójka rywali była już w połowie długości basenu.
–
Tak, idą łeb w łeb – przyznał długowłosy.
–
Cholera, nie wierzę! – gwizdnął Sai, który przybył w ostatniej chwili,
akurat w momencie, w którym Naruto przy samej końcówce, wystrzelił jak z procy
i pierwszy dotarł do ściany basenu.
– Obawiam się blondasku, że właśnie zrobiłeś
sobie wroga z Uchihy – westchnął ze współczuciem Hyuuga, podejrzewając, że
przyjaciela Kiby mogą przez to czekać nieprzyjemności ze strony dumnego Sasuke.
A cóż to? Nadal pusto? Czyli, że ja będę pełnić honory? A niech ta. Po pierwsze: Lena, ty się za długo obijasz, co to ma być? Tyle czasu zmuszać do czekania na wpis? Toż to zbrodnia i po takim oczekiwaniu powinien się składać z co najmniej 15 stron w wordzie XD.
OdpowiedzUsuńTeraz czas na treść. Iruka w "proszku" mnie rozśmieszył. Hehehe tak leciał do Naruto, że zapomniał o ubraniu. Co by na taki widok powiedzieli uczniowie XD. Umino ładnie by się musiał tłumaczyć :D. I przechodzimy do pasji Uzumakiego. Pływanie, uwielbiam pływanie. Basen, zapach chloru... ach, czuję się jak narkoman. Ta wolność w wodzie... tak, to jest to co lubię.
Ciekawi mnie rywalizacja Uchihy z Uzumakim. Hehehe przegrana musiała być solidnym policzkiem dla bruneta, a jak wiemy Saskej nie umie przegrywać bez echa. Delikwent będzie miał ciężkie przeprawy. I tu zaczynają się solidne kłopoty, Naruto chce się dostać do drużyny gdzie kapitanem jest Uchiha, którego solidnie upokorzył. Co dalej? Chcę wiedzieć już. Zapomniałabym o Gaarze. On jako Przewodniczący Rady Uczniowskiej mnie powalił. Mówimy o tym samym facecie, którego zawsze widziałam w roli buntowników? Ciekawe jak go wykreujesz :). Pozdrawiam i weny.
Przepraszam... przepraszam... przepraszam :D
UsuńAle lenia mam :( W sumie to jestem sama zła na siebie, za spieprzenie tego opowiadania już na samym początku, ciężko mi będzie z tego teraz wybrnąć :/
Ale no cóż... co do Gaary, to on będzie już w przyszłym rozdziale, więc sama się przekonasz jak go przedstawię, chociaż czy będzie kluczową postacią? Może tak, może nie... To wszystko zależy od tego kto będzie tym trzecim ;)
Ale w sumie to czekam na wenę, może się pojawi i weźmie mnie z zaskoczenia ;)
A co tam u ciebie? Dawno nic tam nie dodałaś :P
Ja też jestem ciekawa rywalizacji Sasuke i Naruto xD. Gorzki smak porażki musi być dla Uchihy czymś niezwykle rzadkim i na pewno ciężkim przeżyciem ;)
OdpowiedzUsuńA jak czytałam o Iruce w piżamie to mi się tak śmiać chciało, że co chwile parksałam pod nosem ;D Nie ma to jak nadopiekuńczość nad dawno nie widzianym chłopakiem. No i ten wstyd przed wyznaniem prawdy o swojej orientacji. Choć i tak podziwiam, że wystrczyło mu tylko kilka godzin od przyjazdu chłopaka by się do tego przyznać (no dobra, wiem, że Kakashi odwalił całą najgorsza przemowę, ale pomińmy szczegóły xD)
Zastanawia mnie postać Kushiny. Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o jej charakterze, bo to, że zostawiła malutkiego Naru, a potem go z powrotem zabrała niezwykle wpłynęło mi na wyobraźnię. Wiem, że kilka wskazówek zostawiłaś w rozdziale odnosnie jej charakteru, niemniej ciekawość mnie wprost zżera xD
Ło matko, pisiaj następne części, bo coś czuję, że ciężko będzie wytrzymać bez tej historii xD
Pozdrawiam, życzę Weny i czasu
Nadrobię notkę jutro, a teraz powiadamiam, ze u mnie coś nowego, jak chciałaś ;D
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział:) nie mogę się doczekać kolejnego:P Dużo weny życzę bo twój opis mnie zaintrygował więc nie mogę się doczekać kogo Naru wybierze czy Saska czy tego wielbiciela:) Pozdrawiam Marysia
OdpowiedzUsuń