czwartek, 14 listopada 2013

Pod osłoną nocy - Rozdział I

Tym razem paring NaruSasu albo SasuNaru jak kto woli :D
Oczywiście muszę też zaznaczyć iż będzie to dłuższe opowiadanie oraz przeprosić z góry za nie wyłapane błędy –  jak to się mówi – najtrudniej jej poprawić samego siebie, a raczej swoje własne błędy.
Gomen
Lena

******************************************************************

Przed wejściem do okazałego budynku z połowy osiemnastego wieku zatrzymał się z piskiem opon srebrny Aston Martin. Naruto siedzący na fotelu pasażera przełknął głośno ślinę. Jego ściśnięty żołądek już od rana dawał o sobie znać, a z minuty na minutę było coraz gorzej. Jego błękitne oczy z uwagą lustrowały otoczenie, a mina jasno wskazywała na to, że najchętniej znalazłby się gdziekolwiek indziej, tylko nie w tym miejscu. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że cokolwiek nie powie sprawa jest i tak już przesądzona.

– Nie rób takiej miny, zobaczysz, że ci się tu spodoba. Twój ojciec byłby szczęśliwy wiedząc, że będziesz uczęszczał do tej szkoły. Poza tym mają tu świetną sekcję pływacką – starał się pocieszyć chrześniaka Jiraiya.
– Mów za siebie, to nie ty będziesz musiał przebywać na co dzień z tą bandą snobów – parsknął poirytowany blondyn.
– Wiesz, że często wyjeżdżam, dlatego ta szkoła jest najlepszym wyborem w tej sytuacji. Wiem, że nie jest ci łatwo, ale wierzę w to, że w końcu przyzwyczaisz się do nowego życia – westchnął białowłosy.
– Mam już siedemnaście lat, przecież spokojnie mógłbym chodzić do szkoły publicznej, nawet jeżeli musiałbym co jakiś czas pomieszkiwać sam – nie dawał za wygraną.
– Naruto, przerabialiśmy to już tyle razy. Zrozum w końcu, że chcę dla ciebie jak najlepiej dlatego wybrałem dla ciebie tę placówkę. Nie wiem w czym widzisz kłopot, przecież w Stanach też chodziłeś do szkoły z internatem, więc nie powinno to być dla ciebie problemem – tłumaczył spokojnie.
– Nieważne – burknął chłopak, jednocześnie sięgając dłonią do klamki, aby otworzyć drzwi od strony pasażera.

Chwilę potem w jego ślady poszedł starszy mężczyzna. Wyciągając walizkę blondyna z samochodu po raz kolejny zastanawiał się nad niechęcią chłopaka do szkół z internatem. Cokolwiek było jednak tego przyczyną, Naruto nie kwapił się z wyjaśnieniem mu tego, co napawało go smutkiem. Jego chrześniak bardzo zmienił się przez ostatnie lata, już nie przypominał tego wiecznie roześmianego, hałaśliwego dzieciaka, którego wybryki przyprawiały go o ból głowy. Prawdą jednak było to, iż kochał go jak rodzonego syna i nie mógł patrzeć na to co się z nim stało. Zdawał sobie wprawę z tego, że gdyby Minato nie umarł, jego syn miałby dużo lepsze dzieciństwo. Sam nie potrafił wyzbyć się żalu związanego z tym iż pozwolił Kushinie zabrać sześcioletniego wówczas Naruto do Stanów. Nie był jednak w stanie wygrać z matką chłopaka, żaden sąd nie przyznałby mu praw do opieki nad nim z czego zdawał sobie wówczas sprawę.
W duchu przeklinał dzień w którym przedstawił przyjacielowi tę kobietę. Z drugiej jednak strony, gdyby nie to, na świecie nie byłoby teraz jego chrześniaka. Westchnął w duchu. Los bywa niesamowicie przewrotny.

– Chcesz żebym wszedł z tobą? – spytał dla pewności, chociaż doskonale wiedział jaką uzyska odpowiedź.
– Nie, dzięki. Dam sobie radę sam – usłyszał lakoniczną odpowiedź.
– W takim razie widzimy się w święta – westchnął, przygarniając do siebie chłopaka. Nie zwracał uwagi na protesty nastolatka, który nie przywykł do okazywania sobie w ten sposób uczuć. – Pozdrów Irukę i dbaj o siebie – mruknął jeszcze, wypuszczając blondyna z objęć.
– Jasne – burknął speszony.

Naruto odprowadził wzrokiem odjeżdżający samochód w duchu wyzywając się od najgorszych. Wiedział, że swoim zachowaniem rani chrzestnego, ale nie był w stanie się przemóc. To wszystko działo się po prostu zbyt szybko. Jeszcze miesiąc temu Jiraiya był dla niego tylko mglistym wspomnieniem z czasów kiedy mieszkał z ojcem. Oczywiście pamiętał, iż mając sześć lat wprost ubóstwiał swoich dwóch przyszywanych wujków, ale od tamtego czasu nie miał z nimi kontaktu przez co ich relacje się zatarły. Prawdą jest też to, że przez ostatnie jedenaście lat w głębi serca tęsknił za nimi, aczkolwiek nie potrafił się przemóc i otworzyć na to uczucie. Zdawał sobie sprawę, że to tchórzostwo z jego strony, ale utracił już tak wielu ludzi których kochał, nie chciał znów przeżywać tego samego.
Westchnął patrząc po raz ostatni na okazałą bramę, za którą jeszcze niedawno zniknął samochód jego chrzestnego. Chwytając dłonią stojącą obok walizkę, odwrócił się stronę masywnych drzwi prowadzących do akademika w którym będzie od tej pory mieszkał.
Zanim jednak zrobił chociażby jeden krok poczuł instynktownie, że jest obserwowany. Rozejrzał się po otoczeniu, niestety nikogo nie zauważył. Miał nadzieje, że nie popadła w paranoje. Ignorując dreszcze przeszywające jego ciało ruszył w stronę wejścia do budynku. Zanim jednak jego dłoń dotknęła masywnej klamki, wrota otworzyły się a on sam wylądował na ziemi przygnieciony przez jakiegoś chłopaka, który jak gdyby nigdy nic wtulał się w niego pochlipując mu w koszulkę.

– Kiba, opanuj się – warknął stojący w progu czarnowłosy chłopak, którego białe tęczówki patrzyły z politowaniem na łkającego nastolatka, który przygniatał swym ciężarem oszołomionego blondyna.
Naruto spojrzał zmieszany na górującą nad nim postać, starając się jednocześnie uwolnić z uścisku tulącego się do niego szatyna.  Cała ta sytuacja była dla niego niezręczna.

– Jestem Neji Hyuga – przedstawił się uprzejmie czarnowłosy, jednocześnie starając się oderwać od blondyna swojego towarzysza. -  Wybacz Kibie, ale odbiło mu jak tylko zobaczył twoje nazwisko na liście przydziałów pokoi – dodał, uśmiechając się przy tym krzywo.
– Naru… - jęknął tamten w chwili, gdy został brutalnie pochwycony i oderwany od swojego przyjaciela z dzieciństwa.
– Kim ty… - nie dokończył Uzumaki, ponieważ w chwili, gdy jego oczom ukazała się twarz szatyna, zrozumiał kogo ma przed sobą. – Ki? – spytał niepewnie.
– Mówiłem ci, że on będzie mnie pamiętał! – krzyknął uradowany nastolatek, starając się wyrwać z ramion swojego towarzysza, który mu to skutecznie uniemożliwiał.
– Jak obiecasz, że będziesz grzeczny to cię puszczę – westchnął z rezygnacją Neji.
– Słowo skauta – oznajmił bez chwili wahania Inuzuka. – Tęskniłem, Lisku – wymruczał ponownie wtulając się w blondyna, chwilę po tym jak został uwolniony z niedźwiedziego uścisku ramion czarnowłosego.
Nad jego głową dwójka chłopców wymieniła spojrzenia jasno świadczące o tym iż uważają szatyna za godnego politowania.
Naruto dla świętego spokoju poklepał niezdarnie po plecach przyjaciela z dzieciństwa, po czym odsunął się nieznacznie.

– Kopę lat, Ki – odezwał się, uśmiechając się nieznacznie.
– Nic się nie zmieniłeś, Naru. Nadal wyglądasz jak śliczna dziewczyna – wykrzyknął z zachwytem Kiba, po jego słowach na kilka sekund zapadła niezręczna cisza.
Neji chrząknął znacząco, widząc, że słowa jego chłopaka wywołały rumieniec wstydu na policzkach blondyna. Miał nadzieje, że szatyn zrozumie co chciał mu przekazać, chociaż na ogół nie grzeszył bystrością.
Niestety tak jak przypuszczał jego ukochany nieświadomy swojej gafy, ciągnął właśnie zawstydzonego Naruto w stronę ich wspólnego pokoju.
Widząc to mimowolnie poczuł ukłucie zazdrości. Inuzuka zawsze był dość otwarty i przyjacielski, żeby nie powiedzieć głośny i nachalny, ale jego stosunek do blondyna był jak na gusta Hyuga zbyt swobodny.
Może i by się tym nie przejął, gdyby nie zniewalająca uroda nowo przybyłego. Musiał przyznać, że Kibia miał rację mówiąc, że Uzumaki wygląda jak śliczna dziewczyna. Jego delikatne rysy twarzy oraz wielkie błękitne oczy, których odcień był piękniejszy niż najczystsze niebo oraz blond włosy, tak nietypowe dla Japończyków, czyniły go niezwykle interesującym. Co tu dużo mówić, Naruto był po prostu piękny. Czarnowłosy zdawał sobie sprawę z tego, że to określenie nie pasuje do mężczyzny, ale słowo „przystojny” w przypadku tego nastolatka wydawało się wręcz nie na miejscu.
Prawdę powiedziawszy, gdy kilka minut temu po raz pierwszy ujrzał chłopaka, niemal nadludzką siłą woli pohamował wyraz zachwytu cisnący mu się na twarz. I pomyśleć, że te chodzący ideał o brzoskwiniowej cerze od dziś będzie dzielił pokój z jego chłopakiem. Jęknął w duchu na samą myśl jakie katusze będzie musiał przechodzić, wyobraźnia już podpowiadała mu niestworzone rzeczy. Na samą myśl, że ta dwójka będzie spała w jednym pomieszczeniu żołądek podchodził mu do gardła. Z drugiej strony, blondyn wyglądał jak typowy uke, o ile oczywiście był gejem w co wątpił.
Jedynym pocieszeniem dla niego było to, że Kiba zdecydowanie wolał męski typ. Sam nie był za wysoki, mierzył zaledwie metr siedemdziesiąt pięć centymetrów, lecz o dziwo był wyższy niż Uzumaki, który na oko miał około metra siedemdziesięciu.
Przełknął głośno ślinę w chwili, gdy zdał sobie sprawę, że jego wzrok już zbyt długo spoczywa na zgrabnych pośladkach przyjaciela swojego chłopaka. Pokręcił gwałtownie głową starając się odpędzić natrętne myśli.

– Neji, idziesz? – jego rozmyślania zostały przerwane przez szatyna, który z promiennym uśmiechem wskazał mu na wejście do swojego pokoju, który miał dzielić z przyjacielem z dzieciństwa.
– Nie – burknął, zdecydowanie musiał ochłonąć. Cała ta sytuacja wytrąciła go z równowagi. – Idę wziąć prysznic. Wpadnij do mnie za pół godziny?
– Jasne – potwierdził, po czym cmoknął go w usta i zniknął za drzwiami swojej sypialni.

Czarnowłosy jeszcze przez chwilę stał i patrzył tępym wzrokiem w miejsce, gdzie zniknął jego partner po czym wszedł do swojej kwatery, która znajdowała się naprzeciw tej którą zajmował jego kochanek.

***

– I jak? – spytał radośnie Kiba, siadając obok blondyna na jednym z łóżek.
– I jak, co? – spytał Naruto, który z nic nie potrafił zrozumieć o co pyta go przyjaciel.
– Jak ci się podoba mój chłopak, oczywiście – oznajmił wprost z błogim uśmiechem na ustach i wyrazem rozmarzenia w oczach. – Jest super, co nie? Taki męski i przystojny.
Blondyn spojrzał z niedowierzaniem na swojego współlokatora i byłego towarzysza zabaw z dzieciństwa. Nie potrafił ukryć swojego zaskoczenia, biorąc pod uwagę swobodę z jaką Kiba przekazał mu taką nowinę. Nigdy nie domyśliłby się, że jest gejem i do tego tak otwarcie o tym mówiącym.

– No chyba jest – burknął tylko, nie chcąc ranić uczuć szatyna. Prawdą jednak było to, że w ogóle nie zwrócił uwagi na wygląd towarzysza Kiby.
– Jesteś gejem? – spytał wprost, patrząc na niego z nadzieją w oczach.
– Nie – odpowiedział stanowczo, przynajmniej taką miał nadzieje.
Prawda jednak była taka, że sam nie wiedział jaką ma orientację. Jak do tej pory żadna dziewczyna nie wzbudziła w nim chociażby nikłego zainteresowania, co od jakiegoś czasu napawało go lekką obawą. Z drugiej jednak strony nie czuł tez żadnego pociągu do facetów, więc w gruncie rzeczy sam nie wiedział jak to naprawdę z nim jest. Miał po prostu nadzieje, że nie trafił do tej pory na tą odpowiednią dla siebie kobietę. Nie miał jednak zamiaru zwierzać się ze swoich rozterek siedzącemu obok chłopakowi. Przynajmniej nie na chwilę obecną.

– Ehhh… szkoda. W takim przypadku chyba nici z podwójnej randki – jęknął. – Gdybyś jednak zmienił zdanie to Neji ma fajnego kolegę z którym mógłby cię zapoznać – westchnął przeciągle, kładąc bez skrępowania głowę na kolanach blondyna.
– Mówił ci już kiedyś ktoś, że masz nierówno pod sufitem? – spytał przekornie blondyn.
– Już wiem! – krzyknął uradowany, wcale nie zrażony wcześniejszą uwagą przyjaciela. – Jak pójdziesz ze mną na podwójną randkę to postawię ci ramen!
– No to gdzie i kiedy? – spytał odruchowo blondyn zanim zdążył pomyśleć co w ogóle mówi.
Jak na komendę obaj wybuchli śmiechem w chwili, gdy dotarł do nich sens tego na co przed chwilą zgodził się Uzumaki.
Naruto nie pamiętał już kiedy ostatnio śmiał się tak szczerze. W tym momencie uświadomił sobie, że właśnie tego mu brakowało. Nie zdając sobie sprawę z tego co robi chwycił za ramiona Kibę i podnosząc chłopaka do pozycji siedzącej usadowił go sobie na kolanach i najzwyczajniej w świcie wtulił się w miękkie ciało przyjaciela.

 ***

Gdy kilkanaście minut później został sam w pokoju na jego twarzy nadal gościł uśmiech. Rozpakowując swoje rzeczy rozmyślał o przewrotności losu. Jeszcze parę godzin temu był przekonany, że znów czeka go samotna egzystencja w zimnych murach snobistycznej szkoły. Teraz jednak w jego sercu po raz pierwszy od dawna pojawiła się nadzieja. To ona sprawiła, że wewnętrzny mur jakim się do tej pory otaczał został zarysowany. A najwspanialsze w tym wszystkim było to, że wcale go to nie martwiło. Wręcz przeciwnie. Jakiś nieśmiały wewnętrzny głos szeptał mu w zakamarkach podświadomości, iż dzisiejszy dzień stanie się wyznacznikiem jego nowego życia, całkowicie innego od tego, które prowadził od jedenastu lat.
Gdy wszystkie rzeczy zostały już wypakowane, wsunął pustą już walizkę pod łóżko i włączył laptopa. Chwilę później w pomieszczeniu słychać już było dźwięki jego ulubionej muzyki a on sam wsunął się do łazienki, gdzie stały już ułożone wcześniej przez niego kosmetyki. Cieszyło go to, że w akademiku nie było wspólnych natrysków. W jego wcześniejszej szkole miał przez to niemałe kłopoty, między innymi dlatego nie chciał ponownie uczęszczać do męskiej placówki. Tym razem jednak czuł, że będzie inaczej. Może dlatego, iż miał w końcu przy sobie jakąś przyjazną duszę? W każdym bądź razie przyrzekł sobie, że od dziś pozostawia swoją przeszłość za sobą. Nie chciał już jej rozpamiętywać. Znalazł się teraz w nowym miejscu, gdzie będzie mógł rozpocząć wszystko od samego początku.
Chichocząc pod nosem rozebrał się i wszedł pod prysznic. Chwilę później pisnął z zaskoczenia, gdy trysnęła na niego lodowata woda, odsuwając się lekko, tak, aby nie leciał na niego bezpośredni strumień, szybko ustawił pasującą mu temperaturę.
Kilka minut później namydlając swoje ciało żelem o zapachu czekoladowym pogwizdywał wesoło w rytm dobiegającej z pokoju melodii. Nie śpieszył się zbytnio, pozwalając, aby jego spięte do tej pory mięśnie znalazły trochę ukojenia, poza tym jego współlokatora nie było więc mógł sobie pozwolić na zajmowanie łazienki przez dłuższy czas. Kiba uprzedził go przed wyjściem, że może nie być go nawet przez kilka godzin.
Oczywiście nie pytał co ma zamiar robić przez ten czas, mina szatyna jasna wskazywała na cel jego wizyty u swojego chłopaka. Zachichotał, gdy przed oczami ukazała mu się twarz przyjaciela tuż przed wyjściem. Można śmiało powiedzieć, że wyglądał jak mały kotek który zaraz ma otrzymać porcję ukochanej przez siebie śmietany.
Gdy wyszedł z kabiny, zdał sobie sprawę, że przez nieuwagę wziął najmniejszy ręcznik z zestawu, odetchnął z ulgą mając świadomość, że jego współlokatora nie ma. Dziwnie by się poczuł, gdyby ten miałby go zobaczyć prawie nagiego. Jeszcze nie przywykł do myśli, że Kiba jest gejem. Na przyszłość obiecał sobie jednak, że będzie zabierał ze sobą ubrania na zmianę do łazienki, aby uniknąć krepujących sytuacji.
Owinąwszy ręcznik wokół bioder, który notabene zakrywał niewiele, wszedł do pokoju. Sekundę później zamarł. Na łóżku współlokatora siedział obcy dla niego chłopak, będący jednocześnie posiadaczem pary najpiękniejszych oczu jakie Naruto w życiu widział. Jęknął w duchy, gdy zrozumiał jakim torem podążają jego myśli. Sekundę później zdał sobie sprawę, że wpatruje się w te onyksowe tęczówki z najprawdopodobniej głupkowatym wyrazem twarzy. Uświadomił sobie również iż mimo swojego piękna, patrzą one na niego wyjątkowo zimno. Co o dziwo pozwoliło mu uwolnić się z tego uroku w który dał się złapać w chwili gdy je ujrzał.

– Można wiedzieć kim jesteś i co tu robisz? – warknął lekko ochrypłym głosem, zły na samego siebie za uczucia jakie wywołał w nim nieznajomy. 
– Inuzuka, okupuje mój pokój – oznajmił sucho czarnowłosy, po czym przeniósł wzrok na czytaną wcześniej książkę.

Naruto prychnął pod nosem urażony zachowaniem chłopaka. Bez dalszych wyjaśnień zrozumiał, iż ma przed sobą współlokatora Nejiego oraz, że najzwyczajniej w świecie owa osoba ma zamiar go ignorować. „Drań” przeszło mu przez myśl i już wiedział, że od teraz tak będzie nazywać tego gościa.
Wyciągając z szafki świeżą bieliznę i czyste ubrania zastanawiał się czy Kiba jest zazdrosny o to, iż jego kochanek dzieli jedną sypialnię z najprzystojniejszym facetem jaki chodzi po tym świecie. „Stop! O czym w ogóle ja myślę!” - przeraził się tokiem swojego rozumowania. Bez chwili zwłoki umknął do łazienki, gdzie założył na siebie czarne rurki i pomarańczową koszulę bez rękawów po czym ponownie wrócił do sypialni, gdzie ignorując intruza założył buty i bez słowa wyszedł na korytarz. Dopiero wtedy odetchnął z ulgą a jego serce, które do tej pory biło jak szalone zaczęło się stopniowo uspokajać.
Gdy wróciła mu już jasność myślenia, zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie co ma dalej robić. Chęć ucieczki od burzącego jego spokój ducha osobnika była tak silna, iż nie zastanowił się nawet co ma z sobą zrobić, gdy już uwolni się od przytłaczającej go obecności czarnowłosego. Tak naprawdę to nawet nie wiedział gdzie znajduje się pokój Nejiego, a nawet gdyby to i tak pewnie zastałby ich w dwuznacznej sytuacji. W takiej sytuacji postanowił, że najlepiej będzie jeżeli po prosu rozejrzy się trochę po terenie placówki. Przy okazji trochę ochłonie, miał jednak cichą nadzieję, że intruz zdąży się już ulotnić do jego powrotu.
Trzy godziny później miał się jednak przekonać, że w życiu nie zawsze ma się to czego się pragnie.