piątek, 21 marca 2014

Ślepy Los 2/5

Beta: Tayla :*


Pół roku później,

– To niemożliwe!

Krzyk Uchihy dobiegający z gabinetu, sprawił, że różowowłosa sekretarka skuliła się nieznacznie na swoim fotelu. Sakura Haruno pomimo tego, że już od pierwszego dnia pracy dla nowego prezesa, była w nim zakochana, obawiała się jego gwałtownego charakteru. Zdawała sobie sprawę, że mężczyzna nie był ideałem, ale od kilku dni chodził przez cały czas wściekły. Jako jedna z nielicznych wiedziała dlaczego tak się dzieje, niestety, przez to, stała się jedną z podejrzanych w oczach szefa. Sasuke, bo tak nazywała go w myślach, podejrzewał, że w szeregach korporacji mają kreta, który sabotuje podejmowane przez niego działania, przy przejęciu jakiejś firmy z Kohony. Niestety niewiele pracowników wiedziało o tym projekcie. W sumie tylko około dziesięciu osób, w tym ona i asystent szefa Neji Hyuuga, który obecnie dostawał reprymendę od pracodawcy, wnioskując z odgłosów dobiegających zza ściany.

– Słyszę, że prezes ma dziś zły dzień – z zamyślenia wyrwał ją obcy głos.

Gdy podniosła wzrok ujrzała dwóch mężczyzn, stojących przy jej biurku. Wysoki szatyn w szarym garniturze i niższy blondyn ubrany mniej formalnie w białą sportową marynarkę, szarą koszulkę polo i czarne obcisłe jeansy. W prawej dłoni tego drugiego znajdowała się biała laska, świadcząc o tym, że jest niewidomy.

– Byli panowie umówieni? – spytała rzeczowo, wiedząc jednocześnie, że szef nie ma żadnych umówionych spotkań na tę godzinę.
– Nie. Ale to chyba nie problem? – spytał przekornie chłopak o lazurowych tęczówkach. – Sądzę, że osoba o tak uroczym głosie jak pani, przymknie choć raz oko na nasze niedopatrzenie i pozwoli nam porozmawiać z prezesem – czarował z uśmiechem.
– Przykro mi, ale jeżeli chcą się panowie spotkać z prezesem, to muszą się panowie najpierw umówić – stwierdziła stanowczo.
– Naruto, Iruka, co wy tu robicie? – odezwał się Hatake, który właśnie wszedł do sekretariatu.
– Przyszliśmy wręczyć Uchisze zaproszenie na przyjęcie Bożonarodzeniowe – odpowiedział natychmiast Iruka, czerwieniąc się lekko.

Mężczyzna nie spodziewał się spotkać swojego kochanka. Czuł się winny, że nie powiedział Hatake o planach Naruto, co do wstąpienia do firmy. Byli parą zaledwie od trzech tygodni i jeszcze nie przywykł do tego na tyle, aby zwierzać się mu ze swoich planów.

– Wejdę z wami, mam sprawę do Sasuke – oznajmił natychmiast prawnik.
– Ale panowie nie byli umówieni! – weszła mu w słowo, gwałtownie wstając z fotela.
– Naruto, przedstawiłeś się już pannie Haruno? – spytał podejrzliwie Kakashi.
– Nie zdążyłem – zachichotał blondyn. – Nazywam się Naruto Namikaze – Dopełnił formalności.
– Ten Namikaze? – jęknęła.
– Tak się jakoś złożyło – uśmiechnął się promiennie.
– Ja… przepraszam, nie miałam pojęcia – usprawiedliwiła się natychmiast.
– Nic nie szkodzi – machnął lekceważąco ręką.

W tym momencie z przylegającego do sekretariatu gabinetu dało się usłyszeć podniesiony głos prezesa.

– Coś się stało? – Hatake spytał dziewczynę, chcąc wiedzieć co tak rozzłościło dyrektora.
– Jakiś tajemniczy inwestor kupił wszystkie akcje tej firmy, którą chciał przejąć prezes. – wyznała, wzdychając przy tym ciężko.
– Ach tak – mruknął ze zrozumieniem.

***

Tymczasem, za ścianą, Sasuke patrzył z niedowierzaniem na swojego asystenta. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio był tak wkurzony jak dziś. Fakt, że kilka dni temu odkrył, że ktoś celowo wykupywał akcje firmy jego ojca. Dziś Hyuuga poinformował go, że rzecz miała miejsce w przypadku wszystkich pakietów, które zostały wypuszczone na giełdę. To wprost niemożliwe, że ten tajemniczy inwestor wydębił nawet te, o których on sam sądził, że są niemożliwe do zdobycia. Tym samym, świadomie lub nie, pokrzyżowano mu szyki. W ten sposób jego misterny plan runął niczym domek z kart. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było znalezienie tego człowieka i wynegocjowanie, aby mu je odsprzedał. Niestety nawet Nejiemu, dla którego nie było rzeczy niemożliwych, nie udało się dowiedzieć kim jest ta osoba.

– To niemożliwe! – krzyknął, całkowicie wytrącony z równowagi.
– Niestety, wszystko zostało załatwione przez pełnomocnika – wyjaśnił spokojnie asystent.
– To dowiedź się kim jest pełnomocnik i porozmawiaj z nim, może wyjawi nam nazwisko zleceniodawcy – warknął.
– Przykro mi, ale nikt nie zna tego mężczyzny – odpowiedział rzeczowo.
– A czy nie mówiłeś mi, że znasz tą blondynkę, która jest sekretarką Jyraiyi, może ona coś wie. W końcu ten stary erotoman sprzedał swoje akcje mimo, że wcześniej zapewniał mnie, że nigdy tego nie zrobi – zazgrzytał zębami Uchiha.
– Już z nią rozmawiałem.
– I co? – ponaglił go.
– Powiedziała mi, że nazywa się Gaara no Sabaku, ale i tak nic mi to nie dało, bo nikt go nie zna – oznajmił rzeczowym tonem.
– Gaara? Mhmmmm… gdzieś już to słyszałem – zamyślił się.

Niestety, bez względu na to jak bardzo chciał sobie przypomnieć w jakich okolicznościach słyszał to imię, nie był w stanie, co go niezwykle irytowało. Cała ta sytuacja była frustrująca. Miał wrażenie, że wszystko do czego dążył wymyka mu się z rąk.

– W takim razie, najpierw musimy znaleźć kreta, nie wierzę w przypadki. Jedynie tobie ufam, dlatego też chcę, abyś to ty wytropił człowieka, który sprzedaje informacje o naszych zamiarach. Gdy już odkryjemy jego tożsamość, będziemy mogli go przepytać i dowiedzieć się komu przekazuje tajemnice naszej firmy – wydał polecenie.

W tym momencie pojedynczy dźwięk z interkomu poinformował, że sekretarka ma do niego jakąś sprawę. Nacisnął przycisk, by połączyć się z Sakurą.

– Tak? – spytał poirytowany.
– Panowie Hatake, Umino i Namikaze proszą o spotkanie z prezesem, może pan ich przyjąć? – padło niepewne pytanie z drugiej strony.
– Tak - odpowiedział zwięźle. - Dziękuje, na razie to wszystko, możesz już iść – zwrócił się do swojego asystenta.

Zanim zdążył pomyśleć nad tym, co sprowadza do niego dziedzica, ten stanął w drzwiach gabinetu w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Nie wiedząc czemu, Sasuke, w chwili, gdy tylko zobaczył szefa, poczuł, że spływa na niego fala spokoju. To tak jakby ktoś za dotknięciem magicznej różdżki wyłączył, i tak już dość mocno nadszarpnięty dzisiejszego dnia, układ nerwowy.
Tylko raz widział młodego Namikaze, jednak jego obraz wyrył się mu w pamięci bardzo dokładnie. Do tego stopnia, że miewał sny z udziałem chłopaka, chociaż przyrzekł sobie, że już nigdy nie będzie myślał w ten sposób o osobie tej samej płci.
Niestety w tym przypadku umysł i serce zdawały się ze sobą nie współpracować. Sam jego widok, sprawiał, że tętno mu przyspieszało.

– Mam nadzieje, że nie przeszkadzamy – odezwał się nieśmiało młody dziedzic, jednocześnie rozeznając sobie drogę przy pomocy białej laski, zmierzał w jego stronę.
– Oczywiście, że nie – zapewnił. – Cieszę się, że w końcu udało się panu stanąć na nogi – dodał.
– Jestem Naruto i proszę nie mów mi per „pan” – oznajmił Namikaze, jednocześnie przechodząc jakby mimochodem na „ty”, o dziwo Sasuke nie poczuł się tym urażony, a wręcz przeciwnie.
– Co was do mnie sprowadza?
– Chciałem się wyrwać z domu, więc namówiłem Irukę, abyśmy osobiście przyjechali zaprosić cię na przyjęcie Bożonarodzeniowe, które wydaję w swojej rezydencji – wyjaśnił, siadając na fotelu na wprost niego.
– I tylko po to fatygowaliście się taki kawał drogi? – spytał z powątpiewaniem.
– Miałem nadzieje, że uda mi się wyciągnąć cię na lunch, poza tym przeniosłem się do apartamentu w mieście, więc do firmy mam pół godziny spacerkiem. Sam widzisz, że ciężko nazwać to fatygą – zachichotał.
– Nie mam na dziś żadnych planów, więc skorzystam z twojego zaproszenia – odpowiedział jakby z namysłem, jednocześnie przyglądając się z nieukrywaną przyjemnością rozpromienionemu obliczu Naruto. - A ty Kakashi? Robisz za obstawę? – Udał zainteresowanie.
– Nie, ja przyniosłem dokumenty w sprawie pozwu przeciwko firmie pana Yamamoto – powiedział, kładąc papiery na biurku, tuż przed czarnowłosym. – W każdym razie, ja już wychodzę. Do zobaczenia, Naru. – Hatake pożegnał się, ruszając w stronę drzwi.
– Poczekaj, idę z tobą. – Iruka zdecydował się zatrzymać szarowłosego. – Naru, zadzwoń jak będziesz mnie potrzebował. – zwrócił się jeszcze do pracodawcy i ruszył za kochankiem. – Dając w ten sposób szefowi możliwość pozostania sam na sam z obiektem jego westchnień.
– Wygląda na to, że zostaliśmy sami – zauważył Sasuke, ani trochę nie ukrywając dwuznacznego tonu swojej wypowiedzi. – Gdzie chciałbyś iść?
– Może pójdziemy do „Tajemniczego Zakątka” – zaproponował chłopak, wymieniając nazwę klubu dla elity, znajdującego się na ostatnim piętrze wieżowca, w którym się znajdowali.
– Bywałeś już tam? – zdziwił się.
– Jestem członkiem od lat, często jedliśmy tam z ojcem, gdy przychodziłem go odwiedzić – odpowiedział zgodnie z prawdą.
– Aż dziwne, że nigdy się nie spotkaliśmy. – Prezes z lubością przyglądał się pięknej twarzy. Jego oczy, mimo że niewidome były naprawdę zachwycające. Mężczyzna czuł, że mógłby bez problemu zatonąć w tym czystym błękicie.
– Jeżeli o to chodzi, to pamiętam jak wyglądasz, Sasuke – przyznał się Naruto, nadając swojej wypowiedzi wyraźnie intymny ton, co nie uszło uwadze jego rozmówcy.
– Czy powinienem o czymś wiedzieć? – spytał z premedytacją Sasuke.
– A gdyby tak? Co byś z tym zrobił? – padła nieoczekiwana odpowiedź.

Uchiha nie wierzył własnym uszom. Namikaze z nim flirtował! Nie wprost, ale jednak. Ale przecież nie mógł wiedzieć, że zdarzały mu się w przeszłości romanse z tą samą płcią. Chyba, że po prostu zaryzykował, licząc na to, iż on złapie haczyk. I tak się stało. Bez wątpienia dla niego mógł złamać swoje przyrzeczenie, aby nie wdawać się w romanse z mężczyznami. Na samą myśl serce zaczęło mu bić jak szalone.
Kto by pomyślał, że syn Minato ma takie preferencje? Aż żałował, że nie spotkał chłopaka wcześniej – czyli przed wypadkiem. Nie to, że przeszkadzało mu, iż Naruto jest niewidomy, ale pragnął, aby tamten patrzył tylko na niego. Tak, właśnie tak. Czuł nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej, gdy te lazurowe tęczówki zamiast na niego, zwrócone były gdzieś w bliżej nieokreślony punkt przed siebie.

– Pewnie zaproponowałbym wspólną kolację – rzucił jakby od niechcenia, uważnie obserwując grę emocji na twarzy chłopaka.
– Nic straconego, prawda? – spytał Namikaze i nie czekając na odpowiedź, podniósł się z fotela na którym do tej pory siedział, wyciągając w stronę swojego rozmówcy dłoń. – Mogę cię prosić o rękę?

Sasuke niemal zakrztusił się własną śliną, zanim dotarło do niego, że blondyn po prostu oczekuje od niego, że będzie jego przewodnikiem. Co prawda ta gra słów z pewnością była zamierzona, ale o dziwo nie odstraszyła go. Przeczucie mówiło mu, że Namikaze chciałby od niego znacznie więcej niż krótkiej przygody, a on nieoczekiwanie dla samego siebie też tego pragnął. Dlatego, gdy podszedł do Naruto, zamiast wsunąć wyciągniętą rękę pod swoje ramię, chwycił jego dłoń, splatając swoje palce z własnymi. Chłopak zarumienił się lekko, ale pozwolił poprowadzić się w ten sposób do wyjścia.
Uchiha nie zwracając uwagi na zaskoczoną minę swojej sekretarki, poinformował ją krótko, że wychodzi. Prowadząc swojego towarzysza w stronę windy, nie starał się nawet ukryć uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Mijający ich pracownicy przyglądali się im z nieukrywanym zainteresowaniem, aczkolwiek nikt nie zwrócił im uwagi. Zresztą, kto by się odważył?
Gdy już dotarli na miejsce, kierownik sali poprowadził ich do jednego ze stolików znajdujących się wgłębi pomieszczenia. Klub, który za dnia pełnił rolę restauracji, nocami stawał się barem, gdzie znudzeni życiem biznesmeni mogli spędzać czas, racząc się wykwintnym alkoholem. Sam lokal zaprojektowano w ten sposób, żeby każdemu z gości zagwarantować znalezienie ustronnego miejsce dla siebie. Dodatkową zaletą było to, że nielicznych było stać na to, aby opłacić członkostwo, tak więc nie trzeba było się obawiać, że natknie się w tym miejscu na kogoś z poza elity.
Mimo tego, że nie był snobem, to jednak lubił mieć świadomość, że ma miejsce, gdzie może w spokoju spędzić czas, nie obawiając się, że natknie się na przykład na Haruno, co ostatnio zdarzało się dość często. Podejrzewał, że kobieta się w nim podkochuje, dopóki jednak była sumienną pracownicą, nie chciał jej zwalniać. Wyszkolenie dobrej sekretarki trochę trwało, a on nie miał na to ani czasu, ani ochoty.
Gdy już usiedli przy stoliku, odgrodzonym od reszty sali parawanem, odchylił się lekko na krześle, z lubością przypatrując się obliczu swojego towarzysza.

– Mogę zadać ci niedyskretne pytanie? – odezwał się, przerywając panującą pomiędzy nimi do tej pory ciszę.
– Możesz pytać o wszystko.
– Istnieje szansa na to, że odzyskasz wzrok? – wiedział, że dla chłopaka może być to przykry temat, ale ciekawość zwyciężyła.
– To skomplikowane – westchnął Naruto, uśmiechając się blado. – Według lekarzy z moje oczy są całkowicie zdrowe. Problemem jest mózg, a dokładniej silne uderzenie w potylicę podczas wypadku, przez które informacje o tym, że widzę, nie są przetwarzane – wyjaśnił, uśmiechając się cynicznie.
– Czyli operacja, w tym przypadku, nie jest możliwa? – dopytywał dalej brunet.
– Niestety. Chociaż medycyna zna przypadki, że ludzie z podobną przypadłością po jakimś czasie odzyskiwali wzrok. Nie wiem tylko, czy mam traktować to jak pocieszenie – wyznał, krzywiąc się przy tym wymownie.
– Wypijmy za to – czarnowłosy wzniósł toast jedynym napojem, który miał pod ręką. – Może to tylko woda, ale zawsze możemy wyobrazić sobie, że to Don Pérignon – zasugerował, sam nie wierząc, że mówi coś tak banalnego.
– Umówmy się, że jeżeli odzyskam wzrok wzniesiemy za to toast właśnie tym szampanem – zaproponował, jednocześnie podnosząc do góry kieliszek, który wcześniej udało mu się wyczuć dłonią. Praktyka sprawiła, że nie potrzebował wzorku, aby poradzić sobie w takich sytuacjach.
– A więc, umowa stoi.

Chwilę później przy ich stoliku pojawił się kelner, chcąc przyjąć zamówienie. Obaj zdecydowali się na lekki posiłek w postaci sałatki, z tym, że blondyn wybrał bezmięsną, a Sasuke zdecydował się na swoją ulubioną z kurczakiem.
Lunch upłynął im w wyjątkowo przyjemnej atmosferze, trochę flirtowali, dużo się śmiali. Brunet odprężył się w obecności Naruto, rozkoszując się jego towarzystwem. O dziwo, nawet przez chwilę nie pomyślał o problemie, który od kilku dni zaprzątał jego umysł.
Zemsta zeszła gdzieś na dalszy plan, jakby w obliczu rodzącego się romansu, była rzeczą drugorzędną. Mężczyzna nie pamiętał już kiedy czuł się tak szczęśliwy, jak w chwili, gdy miał na wyciągnięcie ręki dziedzica Namikaze Group.
Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy, a Uchiha musiał wracać do biura. Tak więc umówili się jeszcze na wspólną kolację w piątkowy wieczór, po czym ruszyli do wyjścia. Namikaze w międzyczasie zadzwonił do Iruki, aby ten czekał na niego w holu na parterze, po czym udali się do windy.
Sasuke był nieco zawiedziony, że zjeżdżali na niższe piętro w towarzystwie innych osób, ponieważ miał ochotę, aby zakosztować choć przez chwilę ust chłopaka. W tym jednak przypadku nie było to możliwe. Dlatego też, gdy drzwi się otworzyły, a on musiał wysiąść, pożegnał się tylko krótkim „do zobaczenia” i niechętnie wyszedł na korytarz, do ostatniej chwili obserwując młodego dziedzica.
Gdy metalowe wrota zasunęły się całkowicie, włożył dłonie do kieszeni spodni od garnituru i skierował swoje kroki do gabinetu, wracając tym samym do rzeczywistości.


21 komentarzy:

  1. Witam,
    rozdział bardzo mi się spodobał... czyżby to Naruto stał za wykupieniem tych akcji z firmy ojca Sasuke... Sasuke ty nie zauważałeś Naruto wcześniej bo byłeś zajęty snuciem zemsty na własnym ojcu... Sakura i spotkanie Naruto to było rewelacyjne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy pomysł na tą historię:) dużo weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mogę liczyć na kontynuację? Chciałabym znać dalszy ciąg zdarzeń :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy mogę liczyć na kontynuację? Chciałabym znać dalszy ciąg zdarzeń :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy mogę liczyć na kontynuację? Chciałabym znać dalszy ciąg zdarzeń :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy mogę liczyć na kontynuację? Chciałabym znać dalszy ciąg zdarzeń :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    droga autorko, nie że ten czy coś, ale żyjesz? Już od jakiegoś czasu nic tutaj nie dodałaś, a ja czekam na kolejny rozdział tego opowiadania..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam!
    Historia zapowiada się ciekawie, choć nie wiem w sumie, czy powinnam tak pisać, gdyż jest to już przecież niemal jej połowa. Właściwie, to jedyną rzeczą, do której mogłabym się tutaj przyczepić jest właśnie jej długość. Smutno mi trochę, jak pomyślę, że to skończy się równie szybko, jak się zaczęło. Podejrzewam, że Naruto gdzieś pod koniec odzyska wzrok, z czego niby wszyscy powinniśmy się cieszyć, a jednak... na moje oko byłby to już zbyt przesadzony happy end, ale co ja sobie mogę, tylko teraz gdybać i narzekać. Przejdźmy może do pozytywów. Historia jest oryginalna i intrygująca. Zastanawia mnie, co też ten Naruto tam takiego wykombinował i jak to się dalej potoczy. Osobiście nie mam żadnych pomysłów, więc cokolwiek by się działo, będzie to dla mnie niespodzianką. Tak czy owak z radością przeczytam ciąg dalszy :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Puk puk... To już koniec września... Czekamy niecierpliwie na kontynuację. Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    droga autorko co się dzieje? Od tak dawna nie ma nowego rozdziału, a ja tęsknię za bohaterami Twoich opowiadań...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Puk, puk, puk... To już listopad...

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award! Więcej informacji pod tym linkiem - http://my-heart-beats-for-u.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    buu, buu droga autorko, co się dzieje, tak dano nic nowego się tutaj nie pojawiło... a ja cóż tęsknię za Twoją twórczością....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdzie jesteś? Już minął prawie rok. Mam nadzieję, że wrócisz jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  15. A tak dobrze się zapowiadało to opowiadanie... Szkoda, że ktoś ma gdzieś czytelników i nawet nie powiadomi co się dzieje...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach, ile to już autorów miało w dupie czytelników i bez słowa odeszło...
    Jeśli kiedykolwiek zechcesz powrócić, to będę czekać... :(
    Mam nadzieję, że do zobaczenia...

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam,
    autorko, wrócisz tutaj jeszcze, ja tęsknię... już tak długo nic nie ma...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam,
    droga autorko ja tak wracam z pytaniem czy będziesz kontynuować, tyle czasu minęło, a ja wciąż tutaj zaglądam, bo to opowiadanie niesamowite jest...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam,
    kochana co słychać u Ciebie? zamilkłaś na tak długo.. a ja zaglądam i zaglądam tutaj w nadziei na rozdział....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  20. Hejeczka,
    kochana, kochana bardzo, ale to bardzo tęsknię... proszę choć się odezwij...
    weny, chęci, czasu i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń