Beta: Tayla :*
Pół
roku później,
–
To niemożliwe!
Krzyk
Uchihy dobiegający z gabinetu, sprawił, że różowowłosa
sekretarka skuliła się nieznacznie na swoim fotelu. Sakura Haruno
pomimo tego, że już od pierwszego dnia pracy dla nowego prezesa,
była w nim zakochana, obawiała się jego gwałtownego charakteru.
Zdawała sobie sprawę, że mężczyzna nie był ideałem, ale od
kilku dni chodził przez cały czas wściekły. Jako jedna z
nielicznych wiedziała dlaczego tak się dzieje, niestety, przez to,
stała się jedną z podejrzanych w oczach szefa. Sasuke, bo tak
nazywała go w myślach, podejrzewał, że w szeregach korporacji
mają kreta, który sabotuje podejmowane przez niego działania,
przy przejęciu jakiejś firmy z Kohony. Niestety niewiele
pracowników wiedziało o tym projekcie. W sumie tylko około
dziesięciu osób, w tym ona i asystent szefa Neji Hyuuga, który
obecnie dostawał reprymendę od pracodawcy, wnioskując z odgłosów
dobiegających zza ściany.
–
Słyszę, że prezes ma dziś zły dzień – z zamyślenia wyrwał
ją obcy głos.
Gdy
podniosła wzrok ujrzała dwóch mężczyzn, stojących przy jej
biurku. Wysoki szatyn w szarym garniturze i niższy blondyn ubrany
mniej formalnie w białą sportową marynarkę, szarą koszulkę polo
i czarne obcisłe jeansy. W prawej dłoni tego drugiego znajdowała
się biała laska, świadcząc o tym, że jest niewidomy.
–
Byli panowie umówieni? – spytała rzeczowo, wiedząc jednocześnie,
że szef nie ma żadnych umówionych spotkań na tę godzinę.
–
Nie. Ale to chyba nie problem? – spytał przekornie chłopak o
lazurowych tęczówkach. – Sądzę, że osoba o tak uroczym głosie
jak pani, przymknie choć raz oko na nasze niedopatrzenie i pozwoli
nam porozmawiać z prezesem – czarował z uśmiechem.
–
Przykro mi, ale jeżeli chcą się panowie spotkać z prezesem, to
muszą się panowie najpierw umówić – stwierdziła stanowczo.
–
Naruto, Iruka, co wy tu robicie? – odezwał się Hatake, który
właśnie wszedł do sekretariatu.
–
Przyszliśmy wręczyć Uchisze zaproszenie na przyjęcie
Bożonarodzeniowe – odpowiedział natychmiast Iruka, czerwieniąc
się lekko.
Mężczyzna
nie spodziewał się spotkać swojego kochanka. Czuł się winny, że
nie powiedział Hatake o planach Naruto, co do wstąpienia do firmy.
Byli parą zaledwie od trzech tygodni i jeszcze nie przywykł do tego
na tyle, aby zwierzać się mu ze swoich planów.
–
Wejdę z wami, mam sprawę do Sasuke – oznajmił natychmiast
prawnik.
–
Ale panowie nie byli umówieni! – weszła mu w słowo, gwałtownie
wstając z fotela.
–
Naruto, przedstawiłeś się już pannie Haruno? – spytał
podejrzliwie Kakashi.
–
Nie zdążyłem – zachichotał blondyn. – Nazywam się Naruto
Namikaze – Dopełnił formalności.
–
Ten Namikaze? – jęknęła.
–
Tak się jakoś złożyło – uśmiechnął się promiennie.
–
Ja… przepraszam, nie miałam pojęcia – usprawiedliwiła się
natychmiast.
–
Nic nie szkodzi – machnął lekceważąco ręką.
W
tym momencie z przylegającego do sekretariatu gabinetu dało się
usłyszeć podniesiony głos prezesa.
–
Coś się stało? – Hatake spytał dziewczynę, chcąc wiedzieć co
tak rozzłościło dyrektora.
–
Jakiś tajemniczy inwestor kupił wszystkie akcje tej firmy, którą
chciał przejąć prezes. – wyznała, wzdychając przy tym ciężko.
–
Ach tak – mruknął ze zrozumieniem.
***
Tymczasem,
za ścianą, Sasuke patrzył z niedowierzaniem na swojego asystenta.
Nie pamiętał już, kiedy ostatnio był tak wkurzony jak dziś.
Fakt, że kilka dni temu odkrył, że ktoś celowo wykupywał akcje
firmy jego ojca. Dziś Hyuuga poinformował go, że rzecz miała
miejsce w przypadku wszystkich pakietów, które zostały wypuszczone
na giełdę. To wprost niemożliwe, że ten tajemniczy inwestor
wydębił nawet te, o których on sam sądził, że są niemożliwe
do zdobycia. Tym samym, świadomie lub nie, pokrzyżowano mu szyki. W
ten sposób jego misterny plan runął niczym domek z kart. Jedynym
wyjściem z tej sytuacji było znalezienie tego człowieka i
wynegocjowanie, aby mu je odsprzedał. Niestety nawet Nejiemu, dla
którego nie było rzeczy niemożliwych, nie udało się dowiedzieć
kim jest ta osoba.
–
To niemożliwe! – krzyknął, całkowicie wytrącony z równowagi.
–
Niestety, wszystko zostało załatwione przez pełnomocnika –
wyjaśnił spokojnie asystent.
–
To dowiedź się kim jest pełnomocnik i porozmawiaj z nim, może
wyjawi nam nazwisko zleceniodawcy – warknął.
–
Przykro mi, ale nikt nie zna tego mężczyzny – odpowiedział
rzeczowo.
–
A czy nie mówiłeś mi, że znasz tą blondynkę, która jest
sekretarką Jyraiyi, może ona coś wie. W końcu ten stary erotoman
sprzedał swoje akcje mimo, że wcześniej zapewniał mnie, że nigdy
tego nie zrobi – zazgrzytał zębami Uchiha.
–
Już z nią rozmawiałem.
–
I co? – ponaglił go.
–
Powiedziała mi, że nazywa się Gaara no Sabaku, ale i tak nic mi to
nie dało, bo nikt go nie zna – oznajmił rzeczowym tonem.
–
Gaara? Mhmmmm… gdzieś już to słyszałem – zamyślił się.
Niestety,
bez względu na to jak bardzo chciał sobie przypomnieć w jakich
okolicznościach słyszał to imię, nie był w stanie, co go
niezwykle irytowało. Cała ta sytuacja była frustrująca. Miał
wrażenie, że wszystko do czego dążył wymyka mu się z rąk.
–
W takim razie, najpierw musimy znaleźć kreta, nie wierzę w
przypadki. Jedynie tobie ufam, dlatego też chcę, abyś to ty
wytropił człowieka, który sprzedaje informacje o naszych
zamiarach. Gdy już odkryjemy jego tożsamość, będziemy mogli go
przepytać i dowiedzieć się komu przekazuje tajemnice naszej firmy
– wydał polecenie.
W
tym momencie pojedynczy dźwięk z interkomu poinformował, że
sekretarka ma do niego jakąś sprawę. Nacisnął przycisk, by
połączyć się z Sakurą.
–
Tak? – spytał poirytowany.
–
Panowie Hatake, Umino i Namikaze proszą o spotkanie z prezesem, może
pan ich przyjąć? – padło niepewne pytanie z drugiej strony.
–
Tak - odpowiedział zwięźle. - Dziękuje, na razie to wszystko,
możesz już iść – zwrócił się do swojego asystenta.
Zanim
zdążył pomyśleć nad tym, co sprowadza do niego dziedzica, ten
stanął w drzwiach gabinetu w towarzystwie dwóch innych mężczyzn.
Nie wiedząc czemu, Sasuke, w chwili, gdy tylko zobaczył szefa,
poczuł, że spływa na niego fala spokoju. To tak jakby ktoś za
dotknięciem magicznej różdżki wyłączył, i tak już dość
mocno nadszarpnięty dzisiejszego dnia, układ nerwowy.
Tylko
raz widział młodego Namikaze, jednak jego obraz wyrył się mu w
pamięci bardzo dokładnie. Do tego stopnia, że miewał sny z
udziałem chłopaka, chociaż przyrzekł sobie, że już nigdy nie
będzie myślał w ten sposób o osobie tej samej płci.
Niestety
w tym przypadku umysł i serce zdawały się ze sobą nie
współpracować. Sam jego widok, sprawiał, że tętno mu
przyspieszało.
–
Mam nadzieje, że nie przeszkadzamy – odezwał się nieśmiało
młody dziedzic, jednocześnie rozeznając sobie drogę przy pomocy
białej laski, zmierzał w jego stronę.
–
Oczywiście, że nie – zapewnił. – Cieszę się, że w końcu
udało się panu stanąć na nogi – dodał.
–
Jestem Naruto i proszę nie mów mi per „pan” – oznajmił
Namikaze, jednocześnie przechodząc jakby mimochodem na „ty”, o
dziwo Sasuke nie poczuł się tym urażony, a wręcz przeciwnie.
–
Co was do mnie sprowadza?
–
Chciałem się wyrwać z domu, więc namówiłem Irukę, abyśmy
osobiście przyjechali zaprosić cię na przyjęcie Bożonarodzeniowe,
które wydaję w swojej rezydencji – wyjaśnił, siadając na
fotelu na wprost niego.
–
I tylko po to fatygowaliście się taki kawał drogi? – spytał z
powątpiewaniem.
–
Miałem nadzieje, że uda mi się wyciągnąć cię na lunch, poza
tym przeniosłem się do apartamentu w mieście, więc do firmy mam
pół godziny spacerkiem. Sam widzisz, że ciężko nazwać to fatygą
– zachichotał.
–
Nie mam na dziś żadnych planów, więc skorzystam z twojego
zaproszenia – odpowiedział jakby z namysłem, jednocześnie
przyglądając się z nieukrywaną przyjemnością rozpromienionemu
obliczu Naruto. - A ty Kakashi? Robisz za obstawę? – Udał
zainteresowanie.
–
Nie, ja przyniosłem dokumenty w sprawie pozwu przeciwko firmie pana
Yamamoto – powiedział, kładąc papiery na biurku, tuż przed
czarnowłosym. – W każdym razie, ja już wychodzę. Do zobaczenia,
Naru. – Hatake pożegnał się, ruszając w stronę drzwi.
–
Poczekaj, idę z tobą. – Iruka zdecydował się zatrzymać
szarowłosego. – Naru, zadzwoń jak będziesz mnie potrzebował. –
zwrócił się jeszcze do pracodawcy i ruszył za kochankiem. –
Dając w ten sposób szefowi możliwość pozostania sam na sam z
obiektem jego westchnień.
–
Wygląda na to, że zostaliśmy sami – zauważył Sasuke, ani
trochę nie ukrywając dwuznacznego tonu swojej wypowiedzi. – Gdzie
chciałbyś iść?
–
Może pójdziemy do „Tajemniczego Zakątka” – zaproponował
chłopak, wymieniając nazwę klubu dla elity, znajdującego się na
ostatnim piętrze wieżowca, w którym się znajdowali.
–
Bywałeś już tam? – zdziwił się.
–
Jestem członkiem od lat, często jedliśmy tam z ojcem, gdy
przychodziłem go odwiedzić – odpowiedział zgodnie z prawdą.
–
Aż dziwne, że nigdy się nie spotkaliśmy. – Prezes z lubością
przyglądał się pięknej twarzy. Jego oczy, mimo że niewidome były
naprawdę zachwycające. Mężczyzna czuł, że mógłby bez problemu
zatonąć w tym czystym błękicie.
–
Jeżeli o to chodzi, to pamiętam jak wyglądasz, Sasuke – przyznał
się Naruto, nadając swojej wypowiedzi wyraźnie intymny ton, co nie
uszło uwadze jego rozmówcy.
–
Czy powinienem o czymś wiedzieć? – spytał z premedytacją
Sasuke.
–
A gdyby tak? Co byś z tym zrobił? – padła nieoczekiwana
odpowiedź.
Uchiha
nie wierzył własnym uszom. Namikaze z nim flirtował! Nie wprost,
ale jednak. Ale przecież nie mógł wiedzieć, że zdarzały mu się
w przeszłości romanse z tą samą płcią. Chyba, że po prostu
zaryzykował, licząc na to, iż on złapie haczyk. I tak się stało.
Bez wątpienia dla niego mógł złamać swoje przyrzeczenie, aby nie
wdawać się w romanse z mężczyznami. Na samą myśl serce zaczęło
mu bić jak szalone.
Kto
by pomyślał, że syn Minato ma takie preferencje? Aż żałował,
że nie spotkał chłopaka wcześniej – czyli przed wypadkiem. Nie
to, że przeszkadzało mu, iż Naruto jest niewidomy, ale pragnął,
aby tamten patrzył tylko na niego. Tak, właśnie tak. Czuł
nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej, gdy te lazurowe tęczówki
zamiast na niego, zwrócone były gdzieś w bliżej nieokreślony
punkt przed siebie.
–
Pewnie zaproponowałbym wspólną kolację – rzucił jakby od
niechcenia, uważnie obserwując grę emocji na twarzy chłopaka.
–
Nic straconego, prawda? – spytał Namikaze i nie czekając na
odpowiedź, podniósł się z fotela na którym do tej pory siedział,
wyciągając w stronę swojego rozmówcy dłoń. – Mogę cię
prosić o rękę?
Sasuke
niemal zakrztusił się własną śliną, zanim dotarło do niego, że
blondyn po prostu oczekuje od niego, że będzie jego przewodnikiem.
Co prawda ta gra słów z pewnością była zamierzona, ale o dziwo
nie odstraszyła go. Przeczucie mówiło mu, że Namikaze chciałby
od niego znacznie więcej niż krótkiej przygody, a on
nieoczekiwanie dla samego siebie też tego pragnął. Dlatego, gdy
podszedł do Naruto, zamiast wsunąć wyciągniętą rękę pod swoje
ramię, chwycił jego dłoń, splatając swoje palce z własnymi.
Chłopak zarumienił się lekko, ale pozwolił poprowadzić się w
ten sposób do wyjścia.
Uchiha
nie zwracając uwagi na zaskoczoną minę swojej sekretarki,
poinformował ją krótko, że wychodzi. Prowadząc swojego
towarzysza w stronę windy, nie starał się nawet ukryć uśmiechu,
który pojawił się na jego twarzy. Mijający ich pracownicy
przyglądali się im z nieukrywanym zainteresowaniem, aczkolwiek nikt
nie zwrócił im uwagi. Zresztą, kto by się odważył?
Gdy
już dotarli na miejsce, kierownik sali poprowadził ich do jednego
ze stolików znajdujących się wgłębi pomieszczenia. Klub, który
za dnia pełnił rolę restauracji, nocami stawał się barem, gdzie
znudzeni życiem biznesmeni mogli spędzać czas, racząc się
wykwintnym alkoholem. Sam lokal zaprojektowano w ten sposób, żeby
każdemu z gości zagwarantować znalezienie ustronnego miejsce dla
siebie. Dodatkową zaletą było to, że nielicznych było stać na
to, aby opłacić członkostwo, tak więc nie trzeba było się
obawiać, że natknie się w tym miejscu na kogoś z poza elity.
Mimo
tego, że nie był snobem, to jednak lubił mieć świadomość, że
ma miejsce, gdzie może w spokoju spędzić czas, nie obawiając się,
że natknie się na przykład na Haruno, co ostatnio zdarzało się
dość często. Podejrzewał, że kobieta się w nim podkochuje,
dopóki jednak była sumienną pracownicą, nie chciał jej zwalniać.
Wyszkolenie dobrej sekretarki trochę trwało, a on nie miał na to
ani czasu, ani ochoty.
Gdy
już usiedli przy stoliku, odgrodzonym od reszty sali parawanem,
odchylił się lekko na krześle, z lubością przypatrując się
obliczu swojego towarzysza.
–
Mogę zadać ci niedyskretne pytanie? – odezwał się, przerywając
panującą pomiędzy nimi do tej pory ciszę.
–
Możesz pytać o wszystko.
–
Istnieje szansa na to, że odzyskasz wzrok? – wiedział, że dla
chłopaka może być to przykry temat, ale ciekawość zwyciężyła.
–
To skomplikowane – westchnął Naruto, uśmiechając się blado. –
Według lekarzy z moje oczy są całkowicie zdrowe. Problemem jest
mózg, a dokładniej silne uderzenie w potylicę podczas wypadku,
przez które informacje o tym, że widzę, nie są przetwarzane
– wyjaśnił, uśmiechając się cynicznie.
–
Czyli operacja, w tym przypadku, nie jest możliwa? – dopytywał
dalej brunet.
–
Niestety. Chociaż medycyna zna przypadki, że ludzie z podobną
przypadłością po jakimś czasie odzyskiwali wzrok. Nie wiem tylko,
czy mam traktować to jak pocieszenie – wyznał, krzywiąc się
przy tym wymownie.
–
Wypijmy za to – czarnowłosy wzniósł toast jedynym napojem, który
miał pod ręką. – Może to tylko woda, ale zawsze możemy
wyobrazić sobie, że to Don Pérignon – zasugerował, sam nie
wierząc, że mówi coś tak banalnego.
–
Umówmy się, że jeżeli odzyskam wzrok wzniesiemy za to toast
właśnie tym szampanem – zaproponował, jednocześnie podnosząc
do góry kieliszek, który wcześniej udało mu się wyczuć dłonią.
Praktyka sprawiła, że nie potrzebował wzorku, aby poradzić sobie
w takich sytuacjach.
–
A więc, umowa stoi.
Chwilę
później przy ich stoliku pojawił się kelner, chcąc przyjąć
zamówienie. Obaj zdecydowali się na lekki posiłek w postaci
sałatki, z tym, że blondyn wybrał bezmięsną, a Sasuke zdecydował
się na swoją ulubioną z kurczakiem.
Lunch
upłynął im w wyjątkowo przyjemnej atmosferze, trochę flirtowali,
dużo się śmiali. Brunet odprężył się w obecności Naruto,
rozkoszując się jego towarzystwem. O dziwo, nawet przez chwilę nie
pomyślał o problemie, który od kilku dni zaprzątał jego umysł.
Zemsta
zeszła gdzieś na dalszy plan, jakby w obliczu rodzącego się
romansu, była rzeczą drugorzędną. Mężczyzna nie pamiętał już
kiedy czuł się tak szczęśliwy, jak w chwili, gdy miał na
wyciągnięcie ręki dziedzica Namikaze Group.
Niestety,
wszystko co dobre kiedyś się kończy, a Uchiha musiał wracać do
biura. Tak więc umówili się jeszcze na wspólną kolację w
piątkowy wieczór, po czym ruszyli do wyjścia. Namikaze w
międzyczasie zadzwonił do Iruki, aby ten czekał na niego w holu na
parterze, po czym udali się do windy.
Sasuke
był nieco zawiedziony, że zjeżdżali na niższe piętro w
towarzystwie innych osób, ponieważ miał ochotę, aby zakosztować
choć przez chwilę ust chłopaka. W tym jednak przypadku nie było
to możliwe. Dlatego też, gdy drzwi się otworzyły, a on musiał
wysiąść, pożegnał się tylko krótkim „do zobaczenia” i
niechętnie wyszedł na korytarz, do ostatniej chwili obserwując
młodego dziedzica.
Gdy
metalowe wrota zasunęły się całkowicie, włożył dłonie do
kieszeni spodni od garnituru i skierował swoje kroki do gabinetu,
wracając tym samym do rzeczywistości.